[Karoloo]

24.05.2013

W końcu wolny dzień J Wstaliśmy dość późno a do zrobienia było taaaak dużo. Jak to ja większość rzeczy zostawiam na ostatnią chwilę. Taka moja głupia natura ale kocham tem dreszczyk emocji i walkę z czasem No ale wracając do przygotowań. Ogarnęliśmy mieszkanie, spakowałam się i czekaliśmy na teściową, która pożyczyła nam auto. Pojechaliśmy do Tesco po brakujące wino, prezenty dla gości, którzy biorą udział i zabawach- i tu zaczęła się nerwówka. Biegaliśmy po sklepie w poszukiwaniu deski do krojenia, rolek kuchennych itd. Później pojechaliśmy na chwile do teściowej na obiad i ok. 14:00 zadzwonił do mnie klient czy nie przyjadę na chwile do pracy. A, że jemu się nie odmawia przyjechałam i ta chwila trwała dobre 2h. Do tego jeszcze drukowałam winietki Do rodziców dojechałam ok. 17 wódka już czekała na zapakowanie. Tata wściekły chodził po mieszkaniu bo mieliśmy być trochę wcześniej. No ale trudno. Jeszcze mój brat, który miał nam pomagać w noszeniu musiał jechać do dentysty z nagłym zdarzeniem. Jeszcze w domu wycinałam winietki a jadąc na sale je składałam. Nie mając planu układania gości (taki mój spontan) poszłam na żywioł. I tu zaczęły się problemy. Okazało się, ze córka właścicieli miała błędne info co do ilości gości. Poukładała na 73 osoby. Z nerwów nie umiałam się doliczyć ile faktycznie mamy osób no i pojawiła się mega panika bo nagle „zabrakło mi” 8 osób Z wizją mega dopłaty dalej układaliśmy winietki. Po jakimś czasie córka właścicielki przyszła oznajmiając, ze jednak się pomyliła…. Ale ok. Jadąc na sale myślałam, ze spędze tam max godzine…. Siedzieliśmy tam równe 2,5 h ok. 21 jechałam jeszcze na paznokcie (dobrze, że mam wyrozumiałą kumpele) do domu wróciłam po 23 :P Myślałam, że będę miała problem z zaśnięciem ale szybko poszło.