25.05.2013
Pierwsza raz się obudziłam o 5:30 ale przewróciłam się na drugi bok. Ostatecznie wstałam o 7:00
J Wykąpałam się, usiadłam z mamą i piłyśmy kawe. Całkowicie zapomniałam i śniadaniu. Stresu nie czułam
Szybko pobiegłam do kwiaciarni odebrać bukiety i (!!!!) zamówić dekoracje na auto, bo zapomniałam
Całkowicie wypadło mi to z głowy a tata przypomniał dzień wcześniej. Na szczęscie kochana florystyka uratowała mi du..pe i ozdoby były gotowe ok. 13:00. Pojechałyśmy z mamą jeszcze szybko na sale z kwiatami i jeszcze przestawić winietki (w nocy miałam wizję jak lepiej usadzić- czasem tak mam). I w drodze powrotnej prawie miałyśmy wypadek. Dziadek wyjechał mamie na czołowe, serce w gardle ale dzięki Bogu nic się nie stało
J Dojechałyśmy do fryzjerki i tak spędziłam za dużo czasu ok. 4h. (jeszcze czesała moją mame, siostry i siostrzenice). Fryzura wyszła przecudnie
J Czekając na przyjazd taty (mama pojchała wcześniej) dopadł mnie MEGA stres do tego jeszcze zaczęło padać. Ale cóż niestety na pogodę nie mam wpływu
J Za 15 min miałam makijaż ale jeszcze pojchałam po kwiaty na auto. W końcu udało się dotrzeć (z malym opóźnieniem). Bogna z „farbami i tynkiem” już czekała chwilę później przyjechał fotograf. Świadkowa (moja Sis) się jak to ona spóźniała i ubierała mnie mama. Wyrobiłam się na styk. Przyjechał TŻ wszedł do domu i go zatkało
J Super uczucie. Poczułam się najpiekniejsza na swiecie i znowu dopadł mnie stresie
Nadszedł czas na błogosławieństwo. Tata uronił łezkę a ja byłam na pograniczu płaczu. Ale się powstrzymałam. Dojechaliśmy pod kościół zobaczyłam znajomych, rozdinę i się popłakałam
J TŻ szybko ratował mnie chusteczkami. Mszę pamiętam całą, przysięgę pięknie poszła patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Początkowo głos mi się łamał ale później poszło z górki. Miałam tylko jedną prośbę- żeby się nie popłakać i… się udało
J
Wyszliśmy przed kościół i… świadek gdzieś zniknął. Moja sis sama odbierała wino, koperty itd. Weselni goście składali nam życzenia dopiero na Sali i całe szczęście bo Sis nie dała by z tym wszystkim rady. Świadek (brat TŻ- i tu… musze dodać ze nie przepadamy za sobą) znalazł się po 5 minutach. (Dodam jeszcze, że przed weselem wielki kierownik chciał znać o której będą podawać posiłki żeby mógł to kontrolować- idiota). Pojechaliśmy na sale tam standardowo powitanie chlebem i solą, 2 kieliszki (zawsze myślałam, ze z wodą) z wódką i TŻ mnie przeniósł przez próg. Zaczęły się życzenia, z których nic nie pamiętam :P i w końcu obiadek- byłam tak głodna, ze zjadłam wszystko. I znowu mały stresik, bo przed nami pierwszy taniec
A my- ćwiczyliśmy aż raz. Szczerze wyszło super
Przynajmniej MĄŻ nie wyglądał jak drewno. W wielkim skrócie:
- DJ: świetna robota, każdy go chwalił i robił dużo konkursów. Chociaż troche mi podpadł, bo miał nam pierwszy taniec skrócić z 6min na 2 min i oczywiście o tym zapomniał
- fotograf: szczerze nawet go nie widziałam, skrzętnie chodził po sali, nie przeszkadzał nie kazał się sztucznie ustawiać
J
Po północy były oczepiny i podziękowanie dla rodziców. Jak to my poszliśmy na żywioł i nic nie było przygotowane. TŻ zaczął gadkę a ja go poganiałam bo już zaczęłam płakać- zresztą pare osób plus moja mama i chyba tata (ale on się nie chce przyznać). Jeszcze skorzystaliśmy z okazji i złożyliśmy życzenia z okazji DNIA MATKI
JJ Taniec w kółeczku i kolejny konkurs.
Impreza skończyła się ok.. 6:30 i mimo tego, ze już na nic nie mieliśmy siły ale ale…. noc poślubna była
a raczej poranek poślubny
J
To tak w wielkim mega skrócie
J Jeszcze były akcje z świadkiem ale nie chce się po raz któryś denerwować