Witam, na początek muszę powiedzieć że jestem całkowicie nowa na forum, mam nadzieje że nie było podobnego tematu, próbowałam znaleźć ale chyba tylko ja robię takie głupie rzeczy...
Ale zacznijmy od początku, no więc z moim TŻ jestem od 7 lat i jak to w długoletnim związku czasem jest, uczucie sie wypaliło, zostało przywiązanie, przyjaźń i lęk przed byciem samą...
Jednak pół roku temu poznałam innego faceta. Zakochałam się jak nic i ja też mu sie spodobałam...ale z racji tego że jest ode mnie 2 razy starszy postanowiliśmy, że nie możemy być razem. Więc wszystko zostało "po staremu", do czasu kiedy jakieś 2 miesiące temu napisał że mnie kocha i myśli cały czas o mnie. W sumie nie brałam tego tak do końca na poważnie ( On ma opinie strasznego podrywacza). Ale mimo tego spotkałam sie z nim kilka razy, były, długie rozmowy, miłe smsy itp. Wiem że to okropne, w końcu jest TŻ... ale jakiś czas temu TŻ poinformował mnie że za kilka miesiące wyjeżdża na stałe do UK chociaż wie że ja z Nim nie wyjade...więc w moim mniemaniu wszystko było by "ok": TŻ za granicą a ja z "nowym" już na poważnie...gdyby nie to że nowy ostatnio widział mnie z TŻ (wcześniej o nim nie wiedział...

) napisał mi tylko, że sie strasznie na mnie zawiódł i bardzo go zraniłam bo On sie zaangażował... i teraz sie do mnie nie odzywa, nie chce słuchać wyjaśnień ani nic

beznadziejnie się zachowałam- wiem o tym... tylko nie wiem co teraz robić, czy zostawić wszystko i za te kilka miesięcy jak emocje już opadną odezwać do "nowego" czy co...
No i tak to w skrócie wygląda...wiem jestem beznadziejna...