W piątek poszliśmy do kina na Kac vegas:P po kinie pojechaliśmy do mojej położnej zbadać progres i na fotelu odeszły mi wody, to było ok.20

pojechaliśmy do domu po rzeczy, wykąpałam się, umyłam głowę i wróciliśmy na oddział. W nocy miało się rozkręcić więc TŻ pojechał do domu się drzemnąć, ale nic się nie działo. Skurcze na ktg piękne, ale mnie nic nie bolało. Rano odeszła reszta wód i o 10 podpięli mi oxy, bo nie było postępu. O 14 umierałam z bólu a rozwarcie 4-5 cm, chwilkę później założyli mi zzo i do 15 z hakiem było pełne rozwarcie

także wszyscy zgodnie stwierdzili, że zzo przyspieszyło poród (a ja myślę, że i uratowało mnie przed cesarką). Potem zaczęły się parte, trochę bolało i po kilku minutach urodził się Piotruś

Urodził się z rączką więc mi rozerwał jakieś wewnętrzne tkanki i dodatkowo trzeba było 3cm naciąć. Obie rany wyglądają super, jakby ich nie było, po 2 dniach od porodu już normalnie siedziałam także rewelacja

maluszek dostał 10/10 mimo, że był troszkę siny od owinięcia pępowiną.
Jest uroczym skarbem, jedyne problemy jakie mamy na razie to ulewanie i kryzys nocny:/ Kryzys mamy taki, że od 22 do ok 1 mały co chwilę je, ładnie połyka, zasypia, no to odkładam do łożeczka i za chwilę znowu głody i znowu zasypia, a wszystkie metody które pokazała mi położna i które działają w dzień zawodzą. Wczoraj w desperacji daliśmy mu mm, zjadł 10 ml i spał 3 h

zobaczymy co dzisiaj w nocy ebdzie, ale jak będzie powtórka to dostanie butle - nic mu nie będzie. Zapytam jeszcze jutro położną o to.
W ogóle położna super, zero wykładu moralizatorskiego. Powiedziała, żeby jeść wszystko bo kolki i tak będą, nawet jak będę jeść suchary, a tylko zubożę małemu mleko. Mam jeść urozmaicenie, bo dzieci lubią różne smaki i odstawić coś tylko jeśli ewidentnie mały źle zareaguje
