2013-06-18, 06:22
|
#1
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2012-01
Wiadomości: 80
|
Miało być lepiej
Jakiś czas temu przeprowdziłam się do dużego miasta - znalazłam tutaj pracę i po ciuchu liczyłam, że ułożę sobie życie, znajdę nowych znajomych, wyjdę na przysłowiową prostą.
Niestety, większośc czasu spędzam sama. Nie mam się do kogo odezwać, jestem skazana na cztery ściany mieszkania. W moim rodzinnym domu wydawało mi się, że nie mam przyjaciół aktualnie chce mi się z tego śmiać, bo jednak z perspektywy czasu okazjuje się, że wcale tak źle nie było. Tutaj jestem sama jak palec, tęsknię za domem, rodziną i znajomymi, którzy zostali w rodzinnych stronach.
Prawie codziennie rano płaczę, czuję się tak strasznie samotna, opuszczona i smutna.
W pracy jestem miła i uprzejma, ale wiadomo praca to praca. Nie ma się zbyt wiele czasu na pogaduszki i poznawanie ludzi.
Moja wspólokatorka jest w porządku, ale już raz wystawiła mnie do wiatru umówiła się ze mną, a potem gdy już byłam w drodze wszystko odwołała.
Innych znajomych tutaj nie mam tylko wspólokatora, ludzie z pracy.
Mam wrażenie, że żebrze o przyjaźń wszędzie gdzie tylko mogę, staram się, ale nic z tego nie wychodzi. :-(
Nie wiem co jest ze mną nie tak...czuję się taka zagubiona. Myślałam, że wyjazd to dobry pomysł, a wyszło na to, że chyba ogólnie jestem do niczego.
Pytanie zasadnicze jednak brzmi - jak zdobyć tych nowych znajmoych, mając ponad 30 lat, nie mając dzieci i męża ( kobiety głownie o tym rozmawiają) ani zbyt wiele środków finansowych więc zającia sportowe w klubie itd. odpadają. 
pozdrawiam
|
|
|