Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-10
Lokalizacja: z kupy gruzu
Wiadomości: 18 377
|
Kurierski armageddon
Muszę się wygadać, bo szlag mnie za chwilę trafi.
Otóż. W zeszłym tygodniu zamówiłam dla moich psów karmę. Jako, że psy duże, a ja wole zamówić raz na 2 miesiące, to razem - 60kg karmy. Zawsze u tego samego sprzedawcy, nigdy nie było problemu - raz paczka przychodziła DPD, raz DHLem.
Tym razem niestety padło na DHL i uroczyście przysięgam nigdy więcej nie skorzystac z usług tej firmy (a korzystam również jako nadający paczki -> firma, idzie ich sporo w przeciągu miesiąca). Koniec z tym.
O co chodzi? Ano chodzi o to, że Pan Kurier Szanowny w piątek podobno pojawił się u mnie pod domem. Dlaczego podobno? Bo nie było żadnego śladu bytności Pana Kuriera - ani w postaci telefonu do mnie, ani w postaci awizo, ani w postaci wiedzy sasiadów że ogromna ciężarówka z DHLu się pojawiła. Wisienka na torcie? Cały dzień siedziałam w domu czekając na tegoż pana, bo mocno zależało mi na paczce - zaczęło kończyć się psie jedzenie i wiedziałam, że na weekend nie starczy.
Jako, że kurierowi zdarzało się paczki dostarczać i o 19, to spokojnie czekałam, jednak gdy minęła 19 zaniepokoiłam się. Jak widać nie w czas, bo oczywiście przecież biuro czynne jest do 18. Tak samo centrala. Sprawdziłam sobie w międzyczasie telefonowania na śledzeniu przesyłek - a jak, kurier wpisał, że był, tylko nikogo nie było. No proszę, nowa usługa DHLu - niewidzialny kurier.
Trudno, kupiłam psom żarcie na weekend w sklepie zoologicznym (przez co wyszło mi 2 razy drożej, a takie bydlaki przez 3 dni zjedzą 3kg karmy) i zacisnęłam zęby. Pomyślałam sobie, że w poniedziałek zadzwonię na centralę i problem się rozwiąże. Nie mogłam mylić się bardziej.
Wczoraj z rana - telefon do biura w moim okręgu.... i szlag mnie trafił po raz drugi przy tej paczce. Pan z biura nie widzi w całej sytuacji najmniejszego problemu - ja kłamię, ze byłam w domu a kurier nie miał możliwości zostawienia awizo. Do tego - co to za problem w dniu jutrzejszym (czyli dziś) paczka zostanie dostarczona. Okazało się, że wymyślam problemy, bo przecież to żaden problem, ze szybciej byłoby Pocztą Polską wysłać. Nie dość, że dogadać się nie dało, to jeszcze brak kultury w/w pana mnie zwalił z nóg, w związku z czym - jak to jest w moim zwyczaju, gdy np. kurier zostawi paczkę z deklarowaną wartością 6tys złotych u sąsiada bez mojej zgody - zadzwoniłam do centrali i złożyłam na obu panów skargę. Przemiła pani zapewniła mnie, że paczka w dniu jutrzejszym zostanie na pewno dostarczona, przeprosiła milion razy i skargi oczywiście przyjęła. Po 2 minutach zadzwonił do mnie pan z biura u mnie i równiez przeprosił - myślałam więc, że to koniec całej sprawy i jutro (czyli dziś) paczka do mnie dotrze.
A tu zonk: paczka dziś również nie zostanie dostarczona. Powód? Pan Kurier ma orzeszek zamiast mózgu i zamiast dostarczyć ją do mnie po drodze do miasta (tak tak, jadąc do miasta z terminala przejeżdża przed oknem mojego domu - dosłownie i bez żadnych przenośni), to dzwoni do mnie o prawie 11 i radośnie informuje, że bedzie o 15. Tłumacze więc Szanownemu Panu, że o 15 nie ma szans - jestem w domu do 13, później idę do szpitala i nie ma szansy na dostarczenie, a na zostawienie u sąsiada się oczywiście nie zgadzam. Pan Kurier ma głęboko w odbycie, iż leci sobie ze mną w kulki od czwartku, bo to przecież KLIENT ma się dostosować. To KLIENT ma czekać kolejny dzień kamieniem w domu na w/w Szanownego Pana. A jak klient nie chce czekać? To niech klient (mimo, że za usługę zapłacił jak kazdy i powinien dostac paczkę pod drzwi) nagina do terminala, weźmie 60kg na grzbiet i niesie do domu. Co tam, to KURIER jest najważniejszy.
Skarga znowu poszła, ale dla odmiany niezbyt miły pan stwierdził, że nie może mi pomóc. Jakieś pomysły, co z tymi dziadami zrobić? Bo szlag mnie za chwilę trafi po raz kolejny i ostateczny.
__________________
Źle czy dobrze, okaże się później. Ale trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę.
Żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania.
Czynów i decyzji, choć niekiedy przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.
Śledź też pies! - blogujemy
♥
|