Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Połowa maluszków już jest z nami, na resztę niecierpliwie czekamy! V-VI 2013 cz.17
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-06-26, 12:32   #4792
humpback
Zakorzenienie
 
Avatar humpback
 
Zarejestrowany: 2006-09
Wiadomości: 6 858
Dot.: Połowa maluszków już jest z nami, na resztę niecierpliwie czekamy! V-VI 2013 cz

Cytat:
Napisane przez anoxee Pokaż wiadomość
iwona, poczekaj aż skurcze będą regularne przez co najmniej godzinę. Też boję się, że pojadę za wcześnie...
no i jeszcze mozna zrobić test z wanną

Cytat:
Napisane przez iwona335 Pokaż wiadomość
boli dalej ale nijak sie to ma do jakies regularnosci
za rozkręcenie akcji

Cytat:
Napisane przez vil84 Pokaż wiadomość
Przyszlam sie wygadac totalnie beznadziejny dzien... mialam dzis urodziny, i maz oczywiscie zapomnial... tak myslalam i nawet sobie sama w nd kupilam prezent, tuniczke, ale i tak niesamowicie mi bylo zle jak zyczenia byly po jakims czasie i to po przypomnieniu na fb chyba. To jest przykre jak od kilku lat nie dostaje sie nic, z zadnej okazji, tylko na swieta a i to sama sobie musze wybrac... i nie chodzi o materializm bo tu nie chodzi o kupowanie nie wiadomo czego ale sam fakt ze sie pamietalo wczesniej, nawet czekolada dzien wczesniej kupiona by wystarczyla albo sniadanie do lozka.... cokolwiek przez trzy lata slyszalam ze na prezent nie ma pieniedzy, a kilka dni pozniej znajdowalo sie np 400 zl bo okazyjne felgi na allegro.... dzis juz nie wytrzymalam, caly dzien mi lzy lecialy tym sposobem urodziny staja sie dla mnie najgorszym dniem w roku :/ a co maz na to? "Pamietalem ze jakos po zlocie i nawet myslalem ze trzebaby cos kupic ale zapomnialem" ...

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
dla męża a dla ciebie spóźnione sto lat

Cytat:
Napisane przez Aaś Pokaż wiadomość

Pozdrowienia od dziewczynek

Załącznik 5303089
śliczne

Cytat:
Napisane przez JennyAniolek Pokaż wiadomość
Mamy kolejną księżniczkę !!!


"Hej ciocie. Wczoraj tj. 25.06.2013 o godz. 23:40 sn na świat przyszła Julia. 4250g i 58 cm" - Antoinettee
gratulacje dla kolejnej mamusi

Cytat:
Napisane przez JennyAniolek Pokaż wiadomość
Pytanie techniczne nr 1
Co robimy gdy ten wątek przekroczy 5000 postów, a będą jeszcze nierozpakowane mamy ??

1) Zakładamy nowy na poczekalni
2) Piszemy w tym dopóki wszystkie mamy nie urodzą (mimo przekroczenia 5000 postów)
3) Zakładamy pierwszy wątek na odchowalni ??

Pytanie techniczne nr 2
Znalazłam 4 propozycje na tytuł wątku na odchowalni. Czy któraś ma jeszcze jakiś pomysł ?? Bo jeśli mamy się przenosić na odchowalnię to za niedługo trzeba założyć sondę


Oto propozycje
1. Wszystkie maluszki są już z nami, zmagania z trudami wychowania rozpoczynamy (Magiusa)

2. Wszystkie już dzieciaczki mamy, więc dzielimy się radami (Magiusa)

3. Pierwszy uśmiech, duża kupa - nasze dzieci wyszły z brzucha (Anoxee)

4. Czasem pawik, duża kupa - nasze dzieci wyszły z brzucha (Anoxee)
jak dla mnie to albo zostajemy w tym wątku, albo idziemy na odchowalnie

Cytat:
Napisane przez iwona335 Pokaż wiadomość
Dziękuje wszystkim za odpowiedzi dot. skurczów jednak u mnie był fałszywy alarm
szkoda, no ale niech się macica przygotowuje prędko, szyjka się pięknie skraca i rozpoczyna akcja właściwa

Cytat:
Napisane przez axella Pokaż wiadomość

AAA!vvgh jedzie z Jureczkiem do Wawy na 2 tygodnie na badania,z nerką jednak jest problem i być może będzie potrzebna operacja :<
biedny Jureczek-kciuki za nerkę

Cytat:
Napisane przez szprotka_mada Pokaż wiadomość
Mój poród (Jenny- jak masz ochotę, to możesz wrzucić na pierwszą stronę), czyli o tym jak nasz Kubuś przyszedł na świat


No więc 11.06 miałam wizytę u gina, któremu nie podobały się moje spuchnięte nogi i skierował mnie do szpitala. W szpitalu stawiłam się w środę 12.06. W trakcie badania na fotelu lekarka stwierdziła cytuję "Biedniutko... Raczej szybko nic z tego nie będzie...". Później pobieranie krwi i wieczorem usg. W międzyczasie przenieśli mnie i dwie ciężarne, które miały zaplanowane na kolejny dzień cesarki z ginekologii na położniczy (był taki kocioł i młyn, że łóżek brakowało!). USG robił mi akurat mój gin, bo miał tej nocy dyżur. Z pomiarów wyszło, że maluszek waży 3930g ale wiadomo +/- 500g. Gin pogadał chwilę ze mną, powiedział, że na czwartek (13.06) zaplanowali zrobienie testu oxytocynowego żeby sprawdzić jak na oxytocynę reaguję ja i Mały. Mężu pojechał jakoś po 20, a ja zostałam sama z krzyżówkami i moimi "współlokatorkami". Jako, że było nudno dość szybko zasnęłam.
Ok 2:30 w nocy się przebudziłam, bo poczułam mokro w gaciach. Myślałam, że odeszły mi wody. Poleciałam do położnych- badanie na fotelu, okazało się, że to nie wody, ale czop (chlusnęło ze mnie czymś wodnistym z dużą ilością krwi). Do tego 2 cm rozwarcia. Znowu usłyszałam, że raczej szybko nic z tego nie będzie. Wróciłam do sali. Podpięli mnie pod KTG- wszystko wyszło ok. Ale nie poleżałam zbyt długo, bo ten czop ciągle ze mnie wypływał i ciągle latałam do kibla się wycierać. Podczas jednego z takich "wycierań" w WC poczułam jak na ręce leci mi jakiś ciepły płyn... Biegiem do położnych, badanie na fotelu- faktycznie odeszły mi wody. Piguła mi trochę tam pogmerała żeby za jednym zamachem jak najwięcej ich wypłynęło. Było ok 3:30. I wtedy zaczęły się delikatne skurcze. Zostałam znowu podpięta pod KTG- coś tam wychodziło, ale położna stwierdziła, że to taki początek. Kazała mi się wyluzować i spóbować zasnąć. Tylko pytanie jak, skoro z minuty na minutę skurcze były coraz bardziej bolesne... Do tego strasznie mocno chciało mi się 2-jkę, ale ni groma nie szło
Przed 5 chodziłam już po ścianach i gryzłam pościel- skurcze były co ok 5 minut. Jedyną ulgą, nie wiem czemu, było siedzenie na WC i kurczowe trzymanie się takiej rury, która tam była. Przed 6 skurcze miałam już co 2-3 minuty, wzięto mnie na fotel- 8 cm rozwarcia! Wszyscy w szoku. Decyzja- idziemy na porodówkę! Z racji dodatniego GBS na szybkości podano mi antybiotyk. Poprosiłam o lewatywę, bo w gruncie rzeczy nie udało mi się załatwić, ale stwierdzili, że przy takim rozwarciu to już nie mogą. Kazali mi szybko dzwonić po Męża (no bo musiał przecież dojechać), a ja na porodówce w tych szatańskich bólach podczas skurczy odpowiadałam na masę papierologicznych pytań. Nie byłam w stanie położyć się na łóżku, więc KTG robiono mi na siedząco... Przed 7 przyjechał Mąż, przyszedł mój gin i kazano mi się położyć na łóżku. Położna (super miła i sympatyczna babka) powiedziała mi jak mam przeć, jak oddychać itp. Aha- w związku z tym, że nie udało mi się skorzystać z WC i wiedziałam czym to się skończy wygoniłam Męża za drzwi, mimo że pierwotnie chciałam żeby był przy porodzie Po co chłopina miał na to patrzeć Pierwsze parte były mało przyjemne, bo nie do końca dobrze parłam, ale położna wytłumaczyła raz jeszcze co i jak i reszta była w zasadzie bezbolesna. Skupiałam się na tym, aby jak najefektywniej oddychać i przeć w odpowiednim momencie. Poza tym mój gin ciągle do mnie mówił i motywował (dla rozluźnienia napięcia kazał mi np pomyśleć o teściowej i przeć tak mocno jakbym się na nią mega wkurzyła i chciała się na nią wydrzeć :P ). Położna ciągle mówiła jak postępuje akcja. Na skurczu zostałam znieczulona i później nacięta- tak więc nie czułam zupełnie nic. W międzyczasie podali mi oxytocynę w kroplówce. Jedyną boleścią było to dziwne uczucie o którym pisałyście- jakby mnie coś tam w środku paliło jak wychodziła główka. Reszta ciałka wyszła na jednym parciu przy pomocy lekarza (ucisnął mi brzuch żeby Mały się nie cofną). I tak oto 13.06.2013 roku o 7:15 3940g i 56 cm naszego Kubusiowego szczęścia pojawiło się na świecie. Zawołałam Męża, ale nie był w stanie przeciąć pępowiny, więc zrobiłam to ja sama. Kubusia zabrały pielęgniarki i lekarka z noworodków, a ja jednym parciem urodziłam łożysko. Po osuszeniu i badaniu Małego dostałam Go na brzuszek i się przytulaliśmy 2 godziny. W tym czasie cały czas obok mnie był Mąż, a mnie zaczęła położna zszywać. W ogóle wszystkie pielęgniarki, które przewinęły się w trakcie porodu były w szoku, że tak szybko wszystko poszło. Żartowały sobie nawet, że jestem stworzona do rodzenia dzieci i mogłabym na rodzeniu kasę zarabiać... Lekarz też był mega zadowolony, że wszystko poszło tak szybko i sprawnie. Co do szycia, to ostatnie zewnętrzne szwy były mało przyjemne, bo odeszło już znieczulenie, ale generalnie Mąż mnie zagadywał, a dodatkowo miałam Malutkiego przy sobie, więc ból się nie liczył. Po 2 godzinach kangurowania Kubusia ubrano i dano na ręce tatusiowi, mnie z kroplówą posadzono na wózek i pojechaliśmy na salę. Przez kolejne 5 godzin Małym zajmował się Mąż, bo ja musiałam leżeć. Chociaż w sumie On tylko siedział i się zachwycał swoim potomkiem, bo Kuba ciągle spał. Do mnie co rusz przychodziła położna żeby zmienić mi podkład no i mój gin żeby sprawdzić jak się czuję itp. Po 14 kazano mi się zwlec z łózka i tu się zaczął hard-core. Szybki poród ma swoje plusy, ale i minusy. Organizm nie wyrobił. Pierwszy raz padłam Mężowi pod prysznicem, kolejne dwa razy przy WC. Podobno oprócz tego że mdlałam, to jakiś dziwnych derilek dostawałam Musiałam znowu położyć się do łóżka i zaaplikowali mi kilka wzmacniających kroplóweczek, po których tak czy siak okrutnie kręciło mi się w głowie jak próbowałam siąść na łóżku. W każdym razie Mąż pojechał po 20, ja zostałam sama z Kubusiem (chciałam oddać Małego na noc na noworodki, ale stwierdzono, że skoro jestem po sn to mogę sama się zająć własnym dzieckiem- a ja się po prostu bałam, że wstając i biorąc Małego np do przewijania, po prostu wywinę z Nim gdzieś orła) i chcąc nie chcą mój organizm musiał się zmotywować do działania. Udało się- przetrwałam noc. Rano przyjechał Mąż, przejął opiekę nad Małym, a ja starałam się nabierać sił. Mieliśmy wyjść z Małym w sobotę, ale z racji tego, że zbyt późno dostałam antybiotyk, a Kubie wychodziło podwyższone CRP powtarzali kilkakrotnie wyniki, no i z racji spadku wagi Małego, w gruncie rzeczy wyszliśmy w niedzielę. O tym, że mieliśmy kryzys z karmieniem (trzeba było dokarmić Małego), że dostałam zje.bę że źle karmię i że ledwo weszłam do domu i miałam chatę pełną gości pisać nie będę, bo po co mam się zbędnie denerwować...
Sił nabieram po dziś dzień. Nadal jestem dosyć słaba, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej- zresztą nie ma wyjścia, bo Mąż nie dostał urlopu, więc po wyjściu ze szpitala od razu zostałam ze wszystkim sama. Ale jest motywacja- synuś jest moim największym szczęściem i najlepszym urodzinowym prezentem jaki mogłam dostać (Kubuś urodził się 13.06, ja 14.06)!

W krótkim podumowaniu:
- I faza: 3 godziny 20 minut
- II faza: 15 minut
- poród ekspresowy i bezbolesny (najbardziej z całego zamieszania bolały mnie te skurcze tuż przed samym porodem i zakładanie ostatnich szwów)
- jestem mega pozytywnie zaskoczona zachowaniem mojego gina (miał jeszcze dyżur jak już Kuba się urodził i cały czas się nami interesował, pytał się jak się czujemy itp)
- gin był z siebie mega zadowolony, bo dzień wcześniej podczas usg wymierzył Małego na 3930g, a urodził się 3940g (w sumie mogłam Go te 10g podkarmić batonikiem wieczorem)
fajnie że tak szybko poszło, i że twój gin cię tak motywował

do nas dziś przychodzi położna i mamy z mężem dzień totalnego relaksu po wczorajszej wizycie teściów (mąż upiekł sernik ku mej radości i mam jeszcze trochę na dzisiaj ). nawet Ignaś dał nam pospać, zresztą śpi dalej muszę tylko jeszcze ubranka mu przesegregować bo jak dziś założyłam mu podkoszulek w rozmiarze 'newborn' to miał ją za kolana
humpback jest offline Zgłoś do moderatora