Dzień dobry wszystkim
Jakiś okropny dzień mam... poszłam przed 7 do laboratorium na tą glukozę... Siedziały tam same stare dziadki i babcie i jak zapytałam czy mogę wejść jako pierwsza to wszyscy wyskoczyli z oburzeniem na mnie, że według kolejki - krew pobierają od 7:15, byłam tam na 6:50 a już 8 osób było przede mną

Co oni tam od 5 koczują?! Przepuściła mnie dziewczyna też w ciąży, która była druga, również robiła badania odpłatne i powiedziała, że mam wejść z nią. Dostałam ochrzan, że nie mam własnego kubka i łyżeczki... Musiałam posuwać do poradni dla dzieci, żeby mi dali... Jak już miałam rozpuszczoną glukozę babka wzięła się za pobieranie krwi z żyły... i co? I krew nie chciała lecieć

Kłuła mnie przez 20min. w obie ręce po dwa razy i nic... kazała przyjść w inny dzień

Na domiar złego oblały mnie "siódme poty" w autobusie, gdy jechałam do pracy i myślałam, że zemdleję, gdybym nie miała wody i batonika. Wchodzę do pracy, a tu czekają na mnie 4 kartony pełne książek do wypakowania i obmetkowania... Jedna dobra wiadomość, że szef podniósł mi o 1zł pensję za 1h.
TŻ wczoraj dostał od szefa zaliczkę za lipiec już... ale kolejny wydatek nam wypadł - abonament za telefony 200zł :/ Który miał do płacenie być dopiero od sierpnia :/