Raczkowanie
Zarejestrowany: 2013-07
Lokalizacja: Opolskie
Wiadomości: 32
|
Samotność i faceci..
Jestem osobą samotną, chwilami bardzo mi to doskwiera, i właśnie od kilku dni mam strasznego doła z tego powodu. W sumie nigdy nie miałam poważniejszego faceta/chłopaka, mimo że mam już 20 lat i nadal jestem dziewicą... Osoby z mojego otoczenia uważają mnie za ładną dziewczynę.
Od pewnego czasu zaczęli się mną częściej interesować faceci. Tzn interesować to może za dużo powiedziane, może tylko ja to tak odbieram, bo w końcu ktoś mnie dostrzega a nawet zagaduje.
Jakieś pół roku temu 8 lat starszy facet nawiązał ze mną kontakt, zaczęło się od tego, że czasem razem podróżowaliśmy. Wpatrywał się we mnie praktycznie całą drogę, uśmiechał się, aż któregoś razu dał mi swój numer telefonu.. Bardzo go polubiłam, ale... on ma żonę (z którą mu się podobno od dłuższego czasu nie układa), przez to wiedziałam, że poza zwykłą znajomością między nami nic więcej nie będzie. Próbowałam go delikatnie nakłonić do naprawy kontaktów z żoną, bo gdybym się dowiedziała, że między nimi jest jeszcze gorzej miałabym wyrzuty sumienia, że to może z mojego powodu, bo on bardzo często mi komplementował, często mówił coś w stylu "czemu taka ładna dziewczyna nie ma chłopaka", "niemożliwe by dziewczyna nie miała chłopaka" wiedział, że mam koty i bardzo je lubię, to mówił też, że chciałby być takim moim kotkiem, bym go przytulała, głaskała itp... pomysłów na komplementy i podryw miał wiele. Nalegał na spotkania, lecz dla mnie to było niemoralne.. stawiałam się w sytuacji tamtej kobiety (choć podobno to straszna zołza słuchająca swojej mamy) jakbym się ja czuła gdyby mój facet umawiał się z innymi, i w końcu się nie umówiłam. Kontakt z nim nieco się urwał, choć widuję go czasem i nadal rozmawiamy...Mimo wszystko bardzo go lubię, czuję, że "mogłabym z nim konie kraść".
Inna sytuacja. Jeżdżąc autobusem trafiam na kierowcę, który... nie będę ukrywać bardzo mi się spodobał. Na oko 25-27 lat. Nie ma obrączki, dlatego też ciągle mam cień nadziei. Czasem mam wrażenie, że mnie obserwuje w lusterku, uśmiecha się.. Ja staram się z nim jeździć jak najczęściej. Zawsze jestem dla niego miła, mówię "dzień dobry" przy wsiadaniu, on odpowiada, rzuca mi urocze spojrzenie, i się uśmiecha. Czasem miałam wrażenie, że może mu się podobam. Ale jeżdżę z nim już jakiś czas, a on nigdy nie zagadał.. Nie wiem, czy to z powodu, że zawsze jest masa ludzi w jego kursach, czy po prostu nie chce. Ja jestem zbyt nieśmiała, by do niego zagadać. Ostatnio jadąc wypatrzyłam w jego telefonie dziewczynę na tapecie... zdołowało mnie to niesamowicie, bo znów to samo... ktoś kto wyjątkowo mi się spodobał to kogoś ma. Tego dnia, gdy wysiadałam, jak zawsze powiedziałam mu "dziękuję i do widzenia" uśmiech u mnie był umiarkowany, bo już nie potrafiłam tak jak wcześniej po tym co zobaczyłam. A on uśmiechnął się i puścił mi oczko... Przyjaciółki pocieszały mnie, że może to była po prostu tapeta z internetu, a on niekoniecznie kogoś ma. Ciągle o nim myślę, bardzo bym chciała go poznać i jednocześnie tracę wiarę w siebie i w to, czy to w ogóle jest możliwe..
Jeszcze inna sytuacja... Również kierowca. Czasem trafiam na pewnego kierowcę - wiekowo myślę, że przed 30... Ma piękne oczy, którymi przy wsiadaniu i wysiadaniu wpatruje się we mnie. Ma takie głębokie spojrzenie w którym można się zakochać. Zawsze jest miły, uśmiecha się, ostatnio nawet zagadywał i żartował. (Czasami zastanawiam się, czy on nie rozmawiał o mnie z wyżej wspomnianym, że nagle zaczął okazywać mi nieco więcej uwagi) Ale jest jeden feler. Ma obrączkę. Gdyby nie to to czuję, że mógłby być moim ideałem faceta. W sumie nigdy o nim tak nie myślałam, bo jego obrączka od zawsze rzucała mi się w oczy więc jest poza zasięgiem. Dziś nawet chyba go widziałam z żoną - bardzo ładna dziewczyna, młodziutka. Dawali sobie buziaczki, przytulali się, a mi się aż żal zrobiło, że ja tak nie mogę... bo każdy facet, który okaże mi cień zainteresowania lub mi się spodoba - jest poza zasięgiem, lub pozostaje bierny.
Sytuacji mogłabym przytoczyć więcej, ale wszystkie w sumie są podobne..
Podrywanie nie jest w moim stylu, nigdy tego nie robiłam. Jak wcześniej pisałam, jestem nieśmiała jeśli chodzi o te sprawy, a zwłaszcza do kogoś kto mi się podoba.
Strasznie mnie ta cała sytuacja przygnębia.. To, że każdy kogoś ma, fajni faceci są już zajęci, a ja dalej sama Już nawet z przyjaciółkami nie spędzam tyle czasu co kiedyś, bo one mają już chłopaków, przez co często nie mają czasu, a nie chcę iść i być "piątym kołem u wozu" lub przyzwoitką.
Ech musiałam się gdzieś wypłakać licząc, że przez to mi ulży.
Miło by było gdyby ktoś dodał mi słów otuchy, może rady... lub ściągnął na ziemię.
Edytowane przez Sastina
Czas edycji: 2013-07-27 o 19:35
|