Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Kobiece spojrzenie potrzebne
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-08-19, 10:04   #1
THEnarurat
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 9

Kobiece spojrzenie potrzebne


Cześć dziewczyny

Chciałbym prosić Was o pomoc w pewnej nurtującej mnie kwestii.

Mam 27 lat i od 1,5 roku jestem w związku z 25 letnią dziewczyną, od 6 miesięcy mieszkamy razem.
Początek nie był jakiś porywający (nie wyczułem jakiegoś wielkiego napięcia), spotykaliśmy się na kawie, chodziliśmy na spacery od taki standard jak na początek.
Z czasem poznaliśmy swoich znajomych, rodziców (dość szybko przedstawiła mnie swojej mamie). Przy nowo poznanych ludziach przedstawiała mnie jako swojego chłopaka.
Były oczywiście smsy, pisanie do późna wieczór, właściwie każdego dnia na gg. Ogólnie wszystko niby tak jak być powinno.

Jedyne do czego mogę się na upartego przyczepić to fakt, że preferowała "imprezowanie" w gronie koleżanek ( jej koleżanki często przychodziły z chłopakami).
Wtedy pomyślałem, że w sumie co w tym złego, ze mnie żaden tancerz, a jeżeli ona lubi sobie poszaleć to czemu nie. Powiedziała mi w końcu na starcie, że
zawsze wolała imprezować z koleżankami niż ze swoimi facetami.Jednak pewnego razu, dość spontanicznie trafiliśmy we dwójkę do klubu. Tam już właściwie wychodząc
moja Panna spotkała swojego byłego ( nie wiedziałem, od razu że to byłu). Pogadali chwilę, na osobności i wyszliśmy w tempie że tak to ujmę expresowym.
O tym, że to były dowiedziałem się po drodze do domu. Znowu, niby nic, ale gdy na drugi dzień wyszliśmy na piwo z przyjaciółką mojej lubej posłuchałem trochę
na temat tego gościa i ... dowiedziałem się, że gdzieś tam w przeszłości było ich jeszcze paru (wiedziałem już, że była w 4 związkach wcześniej), a związki były
hmmmm oparte w dużej mierze na seksie. To już samo w sobie mnie troszkę zaniepokoiło. Wiedząc już o niej trochę, wykonałem w myślach szybkie działanie i wyszło mi, że
przeciągu 5 lat musiała uprawiać seks z 8 facetami (tyle wynikało z tej rozmowy),będąc w 4 związkach które zajmowały łącznie 4,5 roku...
Kolejny raz przyjąłem, że to nieistotne, była ze mną szczera do początku. Nie robiła tajemnic, a od momentu jak zaczęliśmy się spotykać nie dała mi poważnych powodów do
zazdrości. Czas płynął dalej, minęło około 6 miesięcy było że tak powiem dobrze... bez szału ale fajnie spędzało nam się czas, widywaliśmy się chętnie.
Sporo dowiedzieliśmy się na swój temat (odebrałem to jako przejaw zaufania, bo parę tomatów było naprawdę osobistych). Nawet w którymś momencie usłyszałem, że mnie "kocha".
Mimo to po tych 6 miesiącach, zaraz po powrocie ze wspólnych wakacji, oznajmiła mi że chce się rozstać. Hmmmm byłem zmieszany, nie bardzo wiedziałem czemu. Kiedy o to zapytałem
powiedziała, że nie czuje do mnie tego czegoś i że jeżeli przez 6 miesięcy nie poczuła to nie poczuje już raczej. Było mi przykro, no ale "serce nie sługa", rozstaliśmy się.
Było trochę łez i jakieś tam obietnice, że zostaniemy w kontakcie.

Minął tydzień, dostałem smsa, że jej źle i że nie chce tak nagle urywać kontaktu i czy nie moglibyśmy się na gg od czasu do czasu spisać. Zgodziłem się, ale sam z siebie nie
inicjowałem kontaktu. Po około 3 tygodniach wyszliśmy razem na spacer, jak dobrzy znajomi. Od tego momentu dostawałem smy hmmm które już jasno dały mi do zrozumienia,
że to chyba jednak nie koniec. Momentem kulminacyjnym był któryś kolejny weekend, kiedy zadzwoniła do mnie w środku nocy, że czuje się bardzo samotnie i że potrzebuje się
komuś wygadać. Spotkaliśmy się, gadaliśmy całą noc. Zapytałem o co jej chodzi. Nie umiała mi odpowiedzieć, była rozgadana ale wycofywała się jak rozmowa zbliżała się do
tematu "nas dwóje". Na odchodne powiedziałem, że jeżeli ma mi coś do powiedzenia to niech mi to powie od razu, bo takie zgadywanki mi się nie podobają. Umówiliśmy się znowu
na spacer tydzień później. Hmmm nie odpowiedziała mi na moje pytanie, ale zapytała czy pójdziemy razem na wesele, a na koniec spotkania złapała mnie za rękę.
Po weselu mogę chyba powiedzieć, że znowu byliśmy razem. Było lepiej niż przez pierwsze 6 miesięcy. Znowu przeżyliśmy parę "trudnych" historii, na pewno bardzo się
zbliżyliśmy, aż tu znowu nagle zaczęła się od mnie oddalać około grudnia. Mówiłą mi, że wszystko jest ok, ale wcale tak nie było. Zaczęła robić się obojętna.
W tym czasie zaobserwowałem, że jest tak zawsze gdy spotka się z jedną przyjaciółką. Przyjaciółką dość specyficzną, bo taką która zdradza męża... Próbowałem się dowiedzieć
trochę na jej temat no i hmmmmm dowiedziałem się, że jest nieszczęśliwa z mężem, ale za to szczęśliwie zakochana w kochanku. Od razu powiedziałem, że to głupie i mi się
nie podoba, na co usłyszałem, że "Zycie nie jest czarno białe". Sprawy po świętach zaczęły się znowu układać, aż do lutego... któregoś razu zostałem u niej na noc, a rano
zostałem oskarżony o "przeglądanie smsów" w jej telefonie. Czego wcale nie zrobiłem, heh nawet nie umiałbym tego zrobić bo ma telefon dotykowy z którymi nie miałem styczności
nigdy wcześniej. Była zła, ale zaczęła się tez tłumaczyć... ze znajomości z Panem B. Nie wiedziałem o co chodzi itp itd. no ale sama zasiała gdzieś tą myśl. Próbowałem
wypytać ja o niego, mówiła że to tylko znajomy z pracy, jakiś czas później nawet go poznałem na ich imprezie firmowej. Dziwnym trafem zawsze gdy próbowałem ten temat
wyjaśnić sprawa zmierzała do "zdrady" i wniosku "..że, życie nie jest czarno białe...". Dziwne. Od tego momentu zaczęła pilnować telefonu jak oczka w głowie, mimo że
nigdy nie przejawiałem żadnych zapędów do przeglądania jego zawartości. Co więcej, zawsze odchodziłem na bok jak dostawała sms, czy miała jakąś rozmowę telefoniczną.
Mimo to sprawy zaczęły się same, że tak to ujmę prostować. Znowu się do mnie zbliżyła, powiedział mi parokrotnie że jest szczęśliwa i że najlepszą rzeczą
jaka jej się ostatnimi czasy zdarzyła jest nasz związek. W następnym kroku zamieszkaliśmy razem, było nawet lepiej niż wcześniej. Właściwie nie musieliśmy się specjalnie
docierać. Co raz częściej słyszałem, że mnie kocha, że wszystko jest tak jak sobie to wymyśliła. Zaznaczała, że czuje się bezpiecznie i że jestem dla niej dużym wsparciem.
Jej rodzina i znajomi zaczęli nawet insynuować, że powinniśmy już myśleć o ślubie. No i znowu powtarza się ni z gruszki ni z pietruszki temat telefonu...
Mimo, że nie zaglądałem słyszę zarzut, że tak zrobiłem "...bo telefon leży w innym miejscu niż leżał". Tym razem sprawa rozeszła się po kościach dużo szybciej,
powiedziałem że nie zaglądałem i że nie zamierzam się kłócić o jakąś wydumaną sytuację. Tyle, że kurcze ona sama buduje we mnie "ciekawość", bo widocznie
jest tam coś czego widzieć nie powinienem... Niestety rozmowa nic w tym wypadku nie pomaga bo "zawsze jest na to zły moment", a jak naciskam to kończy się awanturą.

Co mnie w tym wszystkim niepokoi, ano jakiś czas temu na urodzinach jej przyjaciółki "od zdrady" poznałem innego Pana B. (zbieżność imienia z tym chłopakiem z pracy).
Okazuje się, że jest wielce prawdopodobne, że owy Pan B. mógł bywać na tych samych imprezach na których bywała moja dziewczyna. Po urodzinach nawet zasugerowałem, że to może
jest właśnie ten jej powód dla którego tak się rzuca o telefon, zaprzeczyła stanowczo, ale bez awantur. Tyle, że ona "lubiła imprezować" sama, a jej koleżanki były na
tych imprezach z chłopakami... Co więcej terminy tych ewentualnych imprez jakoś tak ułożyły mi się w głowie z terminami kiedy między nami bywało gorzej...

No i samo nie wiem, ona sama wpędza mnie w taką dziwną niepewność. Nie powiem ale kusi mnie, żeby któregoś dnia obadać jej telefon i rozwiać wątpliwości.
Z drugiej strony nigdy nie dała mi żadnych podstaw do "złej" zazdrości, mówi mi nawet o sprawach które mogą się wydać dla niej niewygodne.
(np. pyta zawsze, czy może wyjść na piwo ze swoim wieloletnim przyjacielem, z którym kiedyś dawno temu na studiach coś kręciła).

W tym miejscu chciałbym zapytać Was jak Wy jako kobiety to widzicie ?
THEnarurat jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując