kiedyś miałam taką super parę na porodówce. Ogólnie śmieszną i w ogóle.
Przyjechali o 19 akurat jak zaczynałam dyżur, a urodzili o 7 rano, jak go kończyłam. Więc całą nockę z nimi.
I najlepszy był moment jak koleś mówi, czy może wyskoczyć na pół godziny, póki zona przysypia. Ja mówię, ze ok.
wyszedł, ona się jakoś za 10 minut obudziła i pyta gdzie mąż, ja mówię, że za chwilę będzie.
Na co ta do mnie : Pewnie świniak pojechał do Mcdriva, żeby się najeść, a ja tu głoduje i rodzę. Niech no tylko wróci.
Jak wszedł to zaraz zaczeła do niego, że ma chuchnąć i w ogole. Ten przerażony, chucha, a ona " przywiozłeś mi coś??", on wyciąga zza pleców cheesa i shake, to było tak wzruszające, pozwoliłam jej trochę zjeść.

