Hej
melduję, ze wzięłam i urodziłam
Hania, 22.08.2013, 2535g, 48cm, SN
..malutka śpi, więc szybko opis porodu
w czwartek o 10.30 stawilam sie w szpitalu na wywołaniu. O 11.45 zaaplikowali mi dowcipnego 'czopka' na zmiękczenie szyjki i wywołanie skurczy. Kazali chodzić po schodach, kręcic sie na piłce, spacerować. Do ok 17 zero reakcji.. Przed 18 sprawdzili ułozenie 'czopka' i sie okazało, ze albo się zsunął, albo nie został wczesniej własciwie umieszczony.. (stracone 6 godz czekania....). Babka poprawiła i po ok godzinie już zaczełam czuc lekkie skurcze. Wtedy mógł do szpitala przyjechac męzuś, więc sobie spacerowalismy dookoła. Cały czas byłam bardzo spokojna, tym bardziej, ze pielegniarki nastawiły mnie na dłuuugie czekanie i powiedziały, ze moze urodzę w piątek, a nawet w sobote..
Na oddziale przedpołozniczym mąż mogł byc tylko do 20.30 więc pojechał do domu.
Skurcze zaczeły się nasilac, ale jeszcze nie jakoś masakrycznie, wziełam prysznic, przyszykowałam sobie ksiązkę do czytania i miałam zamiar poczytac i pospac.
w pewnym momencie zachciało mi sie do towalety, poszłam, ale zamiast zrobic siusiu poleciało ze mnie trochę wody, pozniej się załatwiłam i wyleciał mi ten czopek i znów woda.
Poszłam do pielegniarki, a ona, ze spokojnie, zaaplikują mi kolejny czopek i bedziemy czekac. Zbadała mnie, a tu 4 cm rozwarcia!!
No to siup pietro niżej na porodówkę. W międzyczasie zadzwoniłam do męża, zeby jednak się zbierał i jechał do szpitala, ale tez spokojnie, za ponad godzine jak bedzie to ok.
Gdy przyszłam do pokoju porodowego skurcze juz były naprawde mocne, moja połozna (młoda dziwczyna, b sympatyczna) wypełniła plan porodowy. Skurcze coraz silniejsze, zaczełam wdychac ten gaz co podobno łagodzi ból i daje 'fazę' jak po kilku głębszych. Na mnie kompletnie nie działał i jego jedyne pozytywne działanie- to zmuszła mnie do głebokiego regularnego oddychania w czasie skurczy. Bolało jak holender, gdy łapał skurcz myslałam, ze jak sie tylko skonczy poproszę babkę o jakiś zastrzyk przeciwbolowy bo chyba zdechne z bolu, ale jak się kończył, to stwierdzałam- dam rade kolejnyjeszcze i zobacze.
Po kilku, kilkunastu takich mocnych poczułam już parte. Babk sie zdziwiła i mówi, gdzie ten mój parner, bo niedługo urodzę... zadzwoniłam do Marcina, zeby sie pospieszył, wpadł na salę o 23.15
Parte były juz mocne, czułam jakb całe moje ciało zmieniło sie w jeden wielki kanał rodny

Pozniej troszkę czestotliwośc skurczy spadła, więc miałam czas na zebranie sił i po kilku kolejnych o 23.40 urodziła się Hania

Niesamowite, jak prosto z brzucha połozona na piersi zaczeła patrzec na mnie oczkami....


Trochę popękałam, więc mnie pozszywali, mała polezała na mnie, pozniej ja pomierzyli i zbadali, wziełam prysznic i zawieźli na oddział poporodowy.
Generalnie myslalam, ze bedzie duuuzo gorzej. ale dzięki temu, ze Hania malutka- więc było mi łatwiej , no i poród trwała tak krótko, ze nie byłam wymeczona bolem...
Największa ulga, ze mała urodziła się zdrowa- (poki co..) mimo tych leków które brałam....
na drugi dzien wieczorem juz byłysmy w domu.
3 noce za nami, nie jest łatwo.. w dzień jest spokojna, a w nocy daje nam popalic, ale jest przesłodka!
udaje mi sie karmic piersią, jutro przychodzi połozna, dobrze, bo mała ma chyba żoltaczkę (wczoraj zauwazyłam, ze lekko zółte ma zabarwienie skóry)..
czy dziewczyny które niedawno urodziły opisały juz poród?? chetnie bym przeczytała, ale nie ma szans bym się przekopała przez cały wątek- plis, niech ktos napisze na jakiej stronie. albo moze na pierwszej dodac opcję- gdzie jest opis porodu? ja uzyczam praw autorskich w razie czego...
przepraszam za chaotyczny opis i pewno pełno lietrówek, ale musze zdązyć zanim mój Skarbek sie obudzi.
opieka nad maluszkiem jest baaardzo absorbujaca