czyli Endżi
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Home is where the heart is
Wiadomości: 10 863
|
Dot.: Jedne tulą już maluchy, inne wciąż dźwigają brzuchy, mamy IX-X 2013, cz. XX
Uwaga, rozpisuję się 
W sobotę rano po wizycie na IP stwierdzono, że muszę zostać na oddziale. Męczyła mnie wysoka gorączka i typowe objawy grypy w dodatku lekarz i położna panikowali, że jestem już tydzień a nie 2 dni po terminie (tzn., że lekarz prowadzący źle wyliczył termin na samym początku). Położyli mnie na odział patologii ciąży, podali w kroplówce coś paracetamolo-pochodnego plus glukozę i zdecydowali, że od jutra podają oksy i bez małego już mnie nie wypuszczą 
Mały jednak zdecydował, że jego żadna syntetyczna oksy nie interesuje i zaczął pracować nad wyjściem od 5.30 następnego dnia – zaczęły się sączyć wody. Skurcze pojawiły się błyskawicznie, nabierały ogromnej mocy i ostro wymęczyły mnie do samego końca. Praktycznie od początku do końca były co 2 minuty i trwały 1 minutę. Muszę zaznaczyć, że jestem osobą z naprawdę bardzo niskim progiem bólu – to ma w tej sytuacji duże znaczenie Na to na pewno też nakładało się to, że od paru dni męczyła mnie grypa, nie byłam w super formie. Walka była bardzo ostra, po paru godzinach nie miałam wątpliwości, że to największy ból mojego życia Rozwarcie powiększało się około 1cm na godzinę.
O 12 po moim telefonie dołączył tż, przenieśli nas na salę porodów rodzinnych. Dostaliśmy piłkę i przyniosło mi to nieco ulgi. Na skurczu nie mogłam ani stać, ani leżeć – podskakiwanie było optymalne i pomagało małemu prawidłowo wstawić się w kanał. W trakcie skurczu prosiłam żeby tż do mnie nie mówił i mnie nie dotykał – wtedy każdy dodatkowy bodziec okrutnie mnie drażnił. Jak odpuszczało to prosiłam żeby coś opowiadał –co u naszych kotów, czy zrobił pranie, co miał na obiad Poza tym mnie głaskał, przytulał, masował plecy. Pamiętam, że zapach jego t-shirta działał na mnie jak relanium 
Po pół godziny za radą położnej poszliśmy z piłką pod prysznic. Byłam cała rozebrana, na piłce podłożono ceratkę żebym efektownie nie zjechała Na skurczu skakałam na piłce, na luzie prosiłam żeby tż polewał mi plecy, po chwili sama polewałam sobie brzuch. Ciepło ciutkę rozluźniało, ale na tym etapie już solidnie jęczałam. Czułam też mdłości i kombinowałam gdzie mogę zwymiotować żeby nie narobić sobie wstydu 
Położna oceniła, że jest już 8 cm, tż wciągnął mnie na łóżko porodowe (ja już traciłam moc) i zaczęło się najtrudniejsze. Ból był dla mnie potworny, bardzo częsty. Położna zaaplikowała mi żel położniczy Natalis, który wcześniej kupiłam za grubą kasę – raczej go nie polecę, bo nie uratował mnie przed nacięciem, efekt „znieczulający” wynikał może z minimalnego chłodzenia. Niewykluczone, że ułatwił małemu „wyślizgnięcie”, ale i to raczej bez szału (skład Natalis jest podobny do Durex Play ). Dostałam też jakiś czopek i zastrzyk w tyłek, nastąpił instruktaż jak mam posługiwać się gazem rozweselającym. Moja przytomność umysłu i sprawność dłoni, którą miałam naciskać z całej siły guzik była już nędzna więc tż cały czas mówił co mam robić (naciśnij, zaciągnij się, trzymaj, wypuszczaj). Po pół godziny byłam już mocno przyćpana, miałam ochotę umrzeć, ale kazałam sobie powtarzać, że jeszcze tylko trochę i dam radę Przyznaję, że wrzeszczałam okropnie, traciłam kontrolę nad oddychaniem z gazem, nie byłam w stanie podnieść się wyżej na łóżku, totalne zwłoki 
W 10 godzinie porodu weszła dodatkowo lekarka oraz salowa. Teraz zaczęła się magia. Pełne rozwarcie, wychodzi główka. To było dużo lżejsze niż pracowanie nad rozwarciem. Kazano mi podkurczyć nogi do góry, głowę do klatki piersiowej i przeć z całych sił. Troszkę pękło mi krocze i trzeba też było je naciąć (podobno 4 szwy), ale to było tylko lekkie szczypanie (podpisuję się pod Kaśką – jak spiryt na ranę ). Po około 7 parciach wyszedł malutki a ja otrzeźwiałam w kilka sekund Poinformowałam tylko kilka razy wszystkich zebranych w pokoju, że „urodziłam dziecko” tonem nie znoszącym sprzeciwu i przepełnionym dumą Na wypadek gdyby ktoś tego nie zauważył Dostałam chłopca na klatę i miałam wrażenie, że to jedno z najdziwniejszych odczuć świata 
Tż poszedł towarzyszyć Julkowi w pierwszej kąpieli i cykać mu bogatą sesję zdjęciową, która kwadrans później obiegła cały świat a ja urodziłam łożysko i miałam szyte krocze. Byłam bardzo szczęśliwa, że mały jest już z nami i zdrowy i że horror porodu już za mną.
Potem powiedziałam tż ze smutkiem, że bardzo chciałam mieć jeszcze córeczkę, ale drugiej takiej akcji nie przeżyję i najwyżej będziemy musieli adoptować
Edytowane przez your Angel
Czas edycji: 2013-09-09 o 18:43
|