Kochane
Potrzebuję Waszej rady.
Pozwólcie, że najpierw nakreślę Wam sytuację.
Rodzice posiadają dwie firmy - jedną z nich jest sklep spożywczy. Prowadzimy go już dwa lata, w dość nieciekawej dzielnicy naszego miasta. Tata obecnie mieszka za granicą, więc siłą rzeczy musimy sobie z Mamą radzić we dwie + personel. Lubię tam przebywać, bo udało nam się stworzyć fajną atmosferę, osoby pracujące razem z nami niejako należą do rodziny...

Studiuję, rozwijam się - wiadomo, że w przyszłości chciałabym pracować w 'swojej' dziedzinie, ale na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że praca ta sprawia mi satysfakcję. Najzwyczajniej w świecie ją lubię. Uwielbiam, kiedy zadowoleni klienci wracają..

Ogólnie jestem lubiana, do tej pory nie było żadnych problemów..
Dobrze powiedziane do tej pory.

Otóż nieopodal sklepu mieszka kobieta. 60 lat, od czasu do czasu lubi sobie porządnie wypić. Jako, że jak jest trzeźwa jest do 'rany przyłóż', nie hańbi się żadną pracą, do tej pory jawiła się jako osoba pomocna, pracowita itd. Rodzice postanowili jej pomóc - oferując jej pracę. Raz na jakiś czasu przychodziła do nas do domu i sprzątała. Nikt nigdy nie traktował jej jako człowieka gorszej kategorii - za wykonaną pracę dostawała należyte wynagrodzenie, dostawała też jedzenie. Krótko mówiąc: zawsze mogła na nas liczyć.
Jednak ostatnio znowu zaczęła pić i zrobiła coś strasznego. Zostałam oszkalowana. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to dość specyficzna dzielnica obecnie jestem na językach całej dzielnicy..
Do naszego sklepu przychodziła grupa chłopaków - kupowali sobie piwo, itd. Zawsze okazywali mi należyty szacunek, nigdy ich zachowanie nie godziło w moją osobę. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że darzyliśmy się zwykłą, ludzką sympatią. Lubiliśmy ze sobą rozmawiać, czasami trochę pożartowaliśmy.
Zaznaczam, że NIGDY nie przekroczyliśmy granicy dobrego smaku.
Jednak wcześniej wspomniania przeze mnie kobieta posunęła się do czynu godzącego w moją rodzinę, we mnie, a przede wszystkim - w jednego z chłopaków. Oskarżyła go o gwałt. Według tej historii - to ja byłam ofiarą. Według jej relacji : to są moje słowo. Powiedziałam to jej, bo bałam się powiedzieć komukolwiek innemu. Z kolei przyszła do mnie i do mojej Mamy, aby poinformować, że mężczyźni Ci planują mnie zgwałcić... Z tego zrobiła się
PRZEogromna afera. Ludzie przychodzą do sklepu - oglądają mnie, kierują rozmaite pytania do personelu. Typu : Czy to prawda, że X została zgwalcona ? Mało tego - owa kobieta - odwiedza moją Mamę i usiłuje udowodnić jej, że jestem kobietą lekkich obyczajów. Dalej sieje rożnego rodzaju intrygi...
Na przykład ostatnim hitem jest to, że podobno uciekam się do prowokacji mężczyzn, bo koniecznie chce mieć dziecko. Obojętnie z kim. Tu jej perfidność osiągnęła po prostu apogeum. Bezczelnie wykorzystuje fakt, że wie, że jestem chora i prawdopodobnie tych dzieci nigdy mieć nie będę. Na moje nieszczęście kiedyś była świadkiem mojej rozmowy, kiedy to rozstrzęsiona wyszłam od lekarza...
Kochane poradźcie co mam w takiej sytuacji zrobić. Ona nie krzywdzi tylko mnie, ale przede wszystkim też tego chłopaka.

Ja już nie wiem co mam robić...
Finał jest taki, że plotki krążą dalej. Ja jestem rozgoryczona i smutna. Nie mogę sobie z tym poradzić, bo rozwiązłość seksualna jest ostatnią rzeczą o jaką można mnie posądzić....
Efekt jej intryg jest taki, że : a) chłopaki już do nas nie przychodzą i wcale im się nie dziwie...

I nie chodzi mi tu w tej chwili o jakieś straty pieniężne...
b) ja straciłam jakąkolwiek ochotę na pracę tam..