Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Jeszcze tylko moment, jeszcze tylko chwila
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-09-12, 18:54   #2
_Mia
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 3 121
Dot.: Jeszcze tylko moment, jeszcze tylko chwila

Cytat:
Napisane przez Rawea Pokaż wiadomość
Czesc!

Pisze tu, poniewaz chcialabym sie poradzic kogos bardziej doswiadczonego ode mnie.

Jestem z chlopakiem, zwiazalam sie z nim, bo on sie we mnie zakochal. Zostawilam dla niego chlopaka, w ktorym sie mocno zauroczylam i bardzo polubilam, dla niego i ze wzgledu na krzyczaca mame. Czyli uleglam rodzinie i jemu.

Nie pokochalam go, dalej nie wiem czy kocham, czy czuje cokolwiek. Wczesniej bylam pewna, ze go nie kocham, chcilam odejsc, lecz sie nie udalo.

On jest cudownym, zakochanym chlopakiem, wiec jego zachowanie jest calkiem normalne, tylko mnie ono dziwi, poniewaz zaden z moich poprzednich chlopakow az tak mnie nie ubostwial.

Spotykam sie z nim bardzo czesto, odwozi mnie i odbiera ze szkoly, zabiera na wycieczki, restauracji, kupuje mi rozne rzeczy. Nie prosze go o to, wrecz mowie mu, ze tego nie oczekuje, ale on i tak to robi.

Uczy mnie jezdzic samochodem.... dostalismy mandat: ja 500zl on 300. Nasza wspolna glupota... tylko to on zaplacil oby dwa mandaty! Nie stac mnie, by mu zwrocic te pieniadze, rodzicom powiedziec nie moge. Czuje sie teraz strasznie zalezna od niego.

Chcialam odejsc, ale teraz ja nie wiem. Nie chodzi mi o ten cholerny mandat, chciaz ilu chlopakow byloby w stanie zaplacic taka sume za dziewczyne, aby ukryc to przed jej rodzicami. Ilu chclopakow spelnia kazda zachcianke dziewczyny. On kocha mnie za to ze jestem, nawet po tym jak mu powiedzialm, ze ja go nie kocham, jak chcialam odejsc, jak powiedzialam mu ze pojechalismy na 4 dniowy festiwal, bo myslalam, ze zobacze tam bylego - zenuaaa, wiem, proszę nie hejtujcie mnie zato, gdyż zdaję sobie sprawę, że to było podłe. . Nie rozumiem czemu on mnie tak kocha. A moze to nie milosc?! Nie wiem. Juz nic nie wiem. Nie chce tego.

Zwiazalam sie z nim z rozsadku...wdzystko potoczylo sie za daleko. Czuje ze nie moge go zostawic , nie powinnam, powinnam go kochac!!!
Nie calujemy sie prawie, nie przepadam za pocalunkami z nim, nie ogarniam tego. Seksu prawie nie uprawiamy. On bardzo przezywa kazde nasze zblizenie. Jestem jego pierwsza dziewczyna. Ja nie lubie dominowac, a on nie pografi, a poza tym nigdy jeszcze nawet nie doszedl, bo nigdy nie moze wytrzymac do konca i mu "opada" po paru minutach. Tak wiec ja nie mam zadnej przyjemnosci z sexu, on tez pewnie nie wiele. Dodatkowo on nie pdoba mi sie zbygnio. Fizycznosc nie jest tak istotna, ale czy mozna sie w koncu przekonac do czyjegos wygladu?

Lubie z nim rozmawiac, mamy podobne zainteresowania, podobny gust muzyczny. On nawet dla mnie znienil swoj styl ubioru i sie odchudza.

Naczytalam sie porad, ksiazek psychologicznych, przez co mam zupelny metlik w glowie. Doszlam do wniosku, ze zeby zwiazek byl udany nie trzeba kochac, wystarczy znalezc zakochanego faceta. Okrutne, ale wtedy ma sie pewnosc, ze juz nikt nie zrani. Egoistycznne podejscie, ale zycie to egoizm, altruizm jest jedynie checia przeciwstawienia sie ludzkiej naturze.

Nie wiem czy powinnam przy nim trwac, gdyz z jednej str tak wlasnie wyobrazalam sobie zwiazki, dopoki sie nie zakochalam, dopoki nie bylam w stanie rzucic calego swiata dla chlopaka, przy ktorym z niewyjasnionych przyczyn bylam szczesliwa i ktory podobal mi sie w kazdym calu... ale on to przeszlosc, obecnie jest ten odpowiadajacy moim wczesniejszym wizjom. Lecz czy to da mi szczescie? Boje sie, ze kiedys go znienawidze, albo co gorsza znienawidze siebie sama.

Nie chce go krzywdzic, ranic, ale i tak to zrobialam wiazac sie z nim i dajac mu nadzieje, sobie z reszta tez. Za bardzo podchodze do zycia z realizmem, wszystko chce objac rozumem, a milosci sie nie da... nie posluchalam glosu serca, ktore rwalo sie do ex, posluchalam rozumu i matki, moze dobrze zrobilam? Milosc to chemia, ktora przemija, a przemyslane decyzje sa trwalsze?...

W sumie nie wiem czego sie spodziewam piszac tu... nikt za mnie nie zdecyduje, nie przezyje za mnie zycia...moze chce jakies rady, wsparcia...czuję się moralnie na dnie. heh
Ja nigdy nie zrozumiem, skąd u ludzi taka usilna potrzeba bycia w związku, w którym... nie chce się być
_Mia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując