Masakara z Wami

Człowiek jeden dzień nie ma czasu, a tutaj nowy wątek powstaje (+ tyyyyle do nadrabiania w poprzednim

).
Na razie przeleciałam mniej więcej przez ten, a poprzedni może w weekend uda mi się nadrobić, jak pewnie nastanie cisza
Wczoraj rano w końcu pogodziłam się z TŻ-em ("w końcu", bo chyba nigdy nie mieliśmy tak, żeby 2 wieczory z rzędu nie odzywać się do siebie

). I nawet miło spędziliśmy dzień: pojechaliśmy z Bubą do Muzeum Techniki, później udało się wymienić buty na większe (mimo braku paragonu

), zjedliśmy w KFC. A TŻ nie poszedł do pracy ani na noc (a tak planował), ani z samego rana - stwierdził, że trzeba nadrobić zaległości w małżeńskich obowiązkach

Więc od czasu pogodzenia zaliczyliśmy już 3 serduszka
U mnie na śniadanie wczorajsze kurczaki z KFC
Mi mama każe jeść orzechy brazylijskie na przytycie - w Auchanie mi kupiła
A powiem Wam jeszcze, że wczoraj dowiedziałam się bardzo smutnej rzeczy...
niedawno dowiedziałam się, ze kuzynka jest w ciąży, o którą długo się starali. A wczoraj okazało się, że maluszek umarł
Była chyba w 4. miesiącu... tydzień temu miała USG, na którym było wszystko ok, a wczoraj kolejne i okazało się, że dziecko już nie żyje (miała wcześniej jakieś problemy, stąd tak częste badania - no ale lekarze mówili, że już jest dobrze). Nawet nie poroniła, więc czeka ją jeszcze jakiś zabieg albo wywoływanie porodu...
Smutna wiadomość, zwłaszcza, że tak długo się starali 