Wreszcie trafiłam na testery szminek ll i... jestem zauroczona odcieniem On the Catwalk

Czuję, że się złamię i kupię szminkę w tym kolorze... Coral Calling ładny, może na wiosnę się skuszę na taki żywszy kolor

Z kolei Wear Berries bardzo przypomina odcień Sweet Plum z Hean (miałam okazję porównać oba na dłoni), ale jednak słodka śliweczka (którą zresztą posiadam

) bardziej mi odpowiada - bardziej kryjąca, więcej pigmentu, mniej połysku, wykończenie bardziej satynowe w kierunku półmatu, no i ciut inny odcień, dosłownie ciut, ciut
Zainteresowały mnie również Barely Nude i Natural Beauty, wydaje mi się, ze któraś z nich może mieć kolorystycznie coś wspólnego z nieodżałowaną Gentle Nude z Catrice

Gdybym nie miała żadnej szminki w odcieniach mauve to brałabym w ciemno
Za to róże w sztyfcie - rozczarowanie...

Forma bardzo fajna, malutkie, urocze. Kolory - średniawka :/ Ten brązowy zupełnie "od czapy", jedynie rózowy mnie zainteresował, ale... konsystencja... koszmarna! Te róże są strasznie tłuste! Po roztarciu zostaje niewiele koloru. W przypadku brązowego, dosłownie NIC, morelowy pozostawia jedynie blady cień, żeby uzyskać mocniejszy kolor potrzeba by nałożyć go naprawdę dużo, co skutkowałoby efektem posmarowania się smalcem :/ Przez co tak ciężko uzyskany kolor byłby jedynie chwilowy, bo prawdopodobnie szybko by się starł wraz z warstwą tego "smalcu" - bez sensu :/ Jedynie różowy miał w miarę jako taką pigmentację (jednak wcale nie zadowalającą, po prostu najlepszą z tych trzech). Poza tym, róże zawierają mikę (tzw. drobinki), niezbyt dużo i po aplikacji nie widać ich mocno, może dlatego, ze efekt świecenia jest zapewniony przez tłustą bazę (wspomniany "smalec"), dlatego tez świecenie drobinek niknie

Gdyby ich konsystencja była bardziej pudrowa, w sensie po zetknięciu ze skórą krem ze sztyftu zamieniałby się w puder to brąz mógłby służyć za bronzer... Znowu Essence zaliczyło pudło z różami
