Hej!
U nas nieciekawie...
dziś miałam beznadziejny dzień
Przed ostatnie 3 dni walczyłam z choróbskiem, na szczęście dziś już jest ok, ale wymęczyło mnie to złe samopoczucie i opieka na Kubciem. Poza tym TŻ mi powiedział, że robię syf w domu - i zgadzam się z nim, nie potrafię pogodzić zajmowania się domem i synkiem...A dziś pojechałam z bialym kotem (tym co uciekł i przyszedł) do weterynarza, bo się dziwnie zachowywał i okazało się, że ma zatkany pecherz

Musiał mieć bolesny zabieg w znieczuleniu, chodzi dalej jak naćpany. Musiałam go trzymać u weterynarza, ten do mnie, że "to ratowanie życia kota, bo za 1,2 dni nerki by przestały pracować" a ja już łzy w oczach, ech
A na wieczór Kubuś był nie do ogarnięcia, ciągle płakał, musiałam go bujać, a nawet to nie pomagało później. Ryczał i ryczał, a ja z tego wszystkiego razem z nim

TŻ mało pomagał, bo "chodzi do pracy i ja mam się dzieckiem zajmować"...Na bank mamy ten skok, o którym pisałyście ale jest jeszcze coś - mały wymuszał cyca, a nie mogłam mu dać bo z tych nerwów po wecie wypiłam piwko i na razie odciągam i nie karmię. Co to będzie jak go odstawię

będzie codziennie takie cyrki wyprawiał.
To się wyżyliłam

---------- Dopisano o 00:27 ---------- Poprzedni post napisano o 00:12 ----------
Ja też już momentami wymiękam

dziś było apogeum wszystkiego
Ech, jak ja to rozumiem..też mam dosyć wszystkiego momentami i wspominam życie przed Kubciem. Teraz siedze non stop w domu z małym, nie działa to dobrze na psychike

No nic, trzeba to przetrwać, w sumie wyboru nie mamy
Dobra uciekam spać bo padam po dzisiejszym dniu.