Cześć!

To mój pierwszy post więc pozwólcie że się przedstawie, jestem Anastazja mam w tej chwili 23 lata. Od 3 lat (mojego wyjazdu do Anglii) jestem wzajemnie zakochana w mężczyźnie mojego życia. Jest to mój pierwszy poważny związek i emocjonalnie czuję się do niego przywiązana, nie potrafię bez niego żyć. Każda chwila z nim sprawia mi frajdę, odkrywanie po raz pierwszy własnych ciał i takie tam
Problem leży w tym że mój luby jest z wyznania muzułmaninem. Na pierwszy rzut oka nikt by nie poznał, ojciec anglik, matka niemka. Ja zaś pochodzę z rodziny głęboko katolickiej. Nadir to szanuje i jest bardzo delikatny jeżeli chodzi o 'te sprawy' i nie nakłania mnie do niczego
Jednak gdy rozkręciliśmy własną firmę w Anglii zapragnelismy zmienic nasze zycie i wyjechac na wieś, tam gdzie wioda moje korzenie, do Polski. Mialo to miejsce ok rok temu, zamieszkalismy z moimi gleboko wierzacymi rodzicami. Jakie oni świństwa wyprawiają to mi sie wierzyć nie chce! Od docinek słownych o 'niewierzących',przez specjalne dodawanie wieprzowiny do potraw az po pryskanie wodą święconą (chciałabym żartować

) Nadir jak narazie pozostaje niewzruszony tylko żali mi się chłopak, że nie wie co ma robić... Ze swoją religią jest bardzo związany i przywiózł ją ze sobą do Polski, ostatnio chwalił się że założył fanpage na facebooku ******reklama****** i zamierza go redagować. Nieśmiałam go pytać o zmiane religii, jest do niej bardzo przywiązany
Za to próbowałam rozmawiać z moimi rodzicami i powiedzieli że możemy pójść na kompromis. Tylko jaki? Gdzie tu znaleźć kompromis między zagorzałymi katolikami a muzułmaninem? Proszę pomóżcie mi bo już odchodzę od zmysłów. Kocham go,chcieliśmy się pobrać w przyszłym roku ale nie wiem czy wytrzymam psychicznie...