|
Dot.: Ostatnio testowałam - cz. III
Classic Chypre Esteban – przyjemny, ziołowo – zielony szypr. Z początku dość wytrawny, później robi się słodszy, dzięki wanilii i paczuli z dodatkiem przypraw, ale wciąż ma wyraźnie ziołowy charakter. Dość męski w klimacie. Trochę mnie rozczarował, bo liczyłam, że będzie mocniejszy, a jest delikatny i raczej nietrwały.
Encre Noire pour Elle Lalique – początkowe nuty bardzo mi się podobają – kremowa róża wymieszana z białym piżmem, wdzięczna, miękka i kobieca. Gdyby zapach dalej utrzymywał ten poziom to z pewnością kupiłabym flaszkę, ale niestety, z każdą godziną zapach marnieje, rozcieńcza się i po krótkim czasie na skórze zostaje tylko delikatna i sztuczna nuta białego piżma. Duże rozczarowanie.
Byzance Rochas – nie mogę się niestety przekonać do tego zapachu. Nut sporo i większość to moje ulubione, ale czuję jedynie lekko pudrowe aldehydy wymieszane z przyprawami, z których na czoło wybija się kardamon. Brakuje mi tutaj trochę kwiatów, bo lubię ich połączenie z aldehydami, a te przyprawy trochę za bardzo tutaj dominują.
Cuir de Nacre Ann Gerard – początek świetny – aldehydy w połączeniu z irysem i delikatną nutą skóry. Bardzo fajny retro-klimacik. Niestety później zamiera na skórze i trzeba mocno wcisnąć nos w skórę, by cokolwiek poczuć. Trwałość i intensywność skandaliczne. Szkoda.
Mukhallat al Oudh Rasasi – trochę kwiatów i owoców, wszystko okraszone szczyptą bardzo delikatnego oud, który z biegiem czasu przytłacza resztę. Całość bardzo rozcieńczona i słabo wyczuwalna na skórze. I to wszystko – wylałam na siebie prawie całą próbke tego olejku, a efekt jest niestety mizerny.
__________________
Some organisms are so good at camouflage they forget they exist.
|