Napisane przez Deborah100
Prosiłabym o obiektywne rady. Nie wiem co robić.
Mój Tż odnowił kontakty z pewnym kolegą K. i jego dziewczyną J. to było jakoś pod koniec kwietnia. K. od samego początku pokazał mi się z najgorszej strony. Początkowo nie rozumiałam, co mówił ojciec Tż ( Nie cierpi K. twierdził, że on ma zły wpływ na jego syna, w późniejszym czasie zrozumiałam…..).
Zawsze przy spotkaniu we 4 dochodziło między nimi do kłótni, obrażanie od głupich blondynek, nie przyjmowanie innych argumentów, bo przecież jego zdanie jest najważniejsze. Parka jest ze sobą ponad 8 lat ( zdrady, bicie, łapanie za gardła- patalogia).
K. zawsze tak pokierował sytuacją, że musiał namącić między mną a Tż.
Przykłady jego tekstów: ‘ wypij, nie widzi’, ‘ uuu nigdzie nie pojedziemy, nie zgodzi się’ ‘ zapal, wypij, nie bądź ciota’ i wiele wiele innych.
W lipcu pojechaliśmy wspólnie nad morze ( nie chciałam tego, była wielka kłótnia ale ostatecznie pojechałam). Na wakacjach lubię aktywnie spędzać czas, zwiedzać. Dla mnie nie jest to okazja do chlania – w przeciwieństwie do K, który pierwszego wieczoru nakupił wódki. Poprosiłam Tż aby wypił tylko piwo. Zaczęło się wyzywanie od pantoflarzy, aż nagle naskoczył na mnie. Miałam odmienne zdanie w pewnej sprawie. Zaczął krzyczeć, mówić, że chcę ich skłócić itd…..
Od tamtego wydarzenia ten człowiek dla mnie nie istnieje. Nie spotykałam się z nimi, nie jeździłam. Koniec.
We wrześniu okazało się, że K i J zaręczyli się. K. poprosił na świadka Tż, Jego narzeczona -. mnie, z racji, że jestem dziewczyną Tż. Odmówiłam- stwierdziłam, że na świadkoąi wybiera się osobę, którą znamy. Ponadto nie zgodzili się na pewne nas usadzenie przy stole na weselu, więc nie robiłam nic na sile i zwyczajnie podziękowałam za propozycję.
W sumie to Tż wyjaśnił sprawę w moim imieniu.
Dokładnie po 2 tygodniach od wyjaśnienia dostałam wiadomość od J., że ZGADZA SIĘ abym siedziała przy Tż jako osoba towarzysząca ale na świadkową wybierze kogoś innego. Nie wiedziałam czy śmiać czy płakać. Albo jest taka tępa albo nie zrozumiała jak Tż mówił aby szukała kogoś innego.
Napisałam jej kulturalnie co myślę na ten temat, jak się czuję, jak zostałam źle potraktowana przez jej przyszłego męża.
Stwierdziłam, że nie idę na wesele. Tż przyznał rację. Dzień później napisałam jemu kilka słów, które mnie bolą ( luby nie jest bez winy, nawet nie przedyskutował ze mną swojego świadkowania, zgodził, nie informując mnie, chociaż wiedział jaki mam do nich stosunek i jaki to dla mnie stres). Przez weekend myślał co będzie odpowiednie. Nie zmuszałam, nie nalegałam.
Podświadomie wiedziałam, że zostanie przy świadkowaniu. Taką też podjął decyzję. Ok. uszanowałam lecz byłam pewna, że on też da mi spokój. Okazało się coś zupełnie innego. Stwierdził, że powinnam iść z nim jako jego dziewczyna, idę tam dla niego a nie dla nich. Jeśli nie chcę to oznacza iż w naszym związku źle się dzieje i nie chce z nim być.
Znowu stanął w ich obronie. Powiedział, że J. nie miała nic złego na myśli. K. wytłumaczył, że za bardzo wczuwa się w rolę PM i rozkazuje.
Niestety nie chcę mieć z nimi do czynienia. Jeszcze żaden kolega Tż nie potraktował mnie w ten sposób.
Co byście zrobiły- poszły na wesele z Tż czy jednak upierały się przy swoim?
Boli mnie to, że do mojego faceta nie trafiają argumenty. Mówię jemu, że ciągle ich broni a on reaguje złością, nie chce się jemu gadać itd… Dzisiaj jesteśmy po kolejnej nieudanej rozmowie. Dla mnie to szantaż – jak nie pójdziesz to mogę się wyprowadzić.
Pierwszy raz kogoś tak nienawidzę, nie jestem w stanie podać im ręki po ślubie i pogratulować. Nie otaczam się ludźmi, którzy wyrządzają mi krzywdę. Szkoda życia.
|