Rozeznanie
Zarejestrowany: 2005-11
Lokalizacja: zakątek :P
Wiadomości: 536
|
juz nie wiem kim jestem dla niego
piszę do Was bo już sama nie wiem co myśleć o tym wszystkim,nie radzę sobie sama ze sobą..
Ale od początku. Mam trzyletniego synka z poprzedniego z wiązku,obecnie jestem rok z mezczyzna starszym ode mnie o 3 lata.Poznalismy sie kiedy moje ,,tamte'' sprawy byly jeszcze nie doprowadzone do konca(ale nie bylam juz wtedy z ojcem mojego dziecka od 5 miesiecy). Odkad zaczęliśmy pisać z obecnym tż o wszytskim mu mowilam od poczatku.spotkalismy sie po miesiecu pisania do siebie i później jakoś się potoczło.Na początku nie miałam problemu z poznawaniem jego rodziny i znjaomych.Bo sama nie chciałam żeby od razu poznawał ,,moich'' z racji tego ze sie sparzyłam,a i moi rodzice scpetycznie patrzyli na moje spotykanie sie z kims.W kazdym badz razie po jakis 2 miesiacach spotkania sytuacja zmusila nas do tego ,że on poprostu poznal sie z moimi rodzicami . i tak juz zostalo. Później poznałam go z przyjaciółmi..przyjezdał do mnie,zostawał i było ok.. po około 5 miesiacach zaczęliśmy myśleć o wspólnym mieszkaniu((może za szybko dla niektorych ale nie będe opisywała dlaczego tak chcieliśmy)zapomniałam dodać ,że pomógł mi przejśc ,przez formalności związane z załatwieniem wszystkiego po uprzednim związku itd.często się spieraliśmy z racji tego ,że mamy cięzkie charaktery i oboje jesteśmy z pod znaku panny(a to wiele wyjasnia ) z resztą do tej pory nasz związek jest burzliwy.każdy ma swoje zdanie i wie lepiej.)po tym wszytskim jak postanowiliśmy wkoncu być razem..nagle coś się posypało on w innym mieście,ja u siebie.On praca,ja praca,do tego dziecko, stresy...coraz mniej czasu dla siebie,coraz wiecej klotni ,chamskie teskty i wkoncu przestalismy sie odzywac..Na wesele, ktore mialam w polowie roku i na ktore mielismy isc razem-ale wystawil mnie(przynajmniej tak twierdzilam)zaczął tłumaczyć się delegacją z pracy.nie uwierzyłam ,poszlam ze swoim kolega(nawiasem mowiac to moj byly z mlodszych lat)ale teraz jestesmy dobrymi kumplami ot traktuje go jak kuzyna,jest byl i bedzie do nas do domu przyjezdzal,jest tez wujkiem mojego synka(a ten go uwielbia).tak wiec poszlam na to wesele .
Po kilku dniach napisałam do niego smsa,ot tak.rozmawialismy,byl wscieklyze pojechalam tam z kims,ale powiedzial ze porozmawiamy to sie cos dowiem.Okazało się ze mial wypadek samochodowy(niegroźny,ale był w szpitalu na obserwacji) popłakalam się,zrozumiałam ,że go kocham i ,że oboje byliśmy tak uparci ,że stracilbysmy siebie.postanowilismy byc razem znowu.On mowil ze mi juz tak nie ufa ze potrzebuje czasu.Ze wtedy co go ,,nie bylo'' kiedy nas zaniedbywal i klocilismy sie ,próbował ogranąć wszytsko żebyśmy mogli być razem-mieszkać.Ja się wściekalam jeszcze bardziej bo wtedy też traciłam prace i potrzebowałam jego..Nie rozumiałąm a on mi nie wyjasnial nic..(wyszłam na niewdzieczna )
Tak jak napisalam wrocilismy do siebie,ale on zaczał być chamski,fakt ,że to bezpośredni człowiek,szczery do bólu.Ale ile ja już przepłakałam przez niego.zacznijmy od tego ,że nadal nie znam nikogo z jego strony NIKOGO!! nie wiem nic,tylko tyle ile on sam mi powie i co..Staram sie mu ufać,ale ..no właśnie jest ale.. Ma twarde zasady,staram sie,naprawde staram,a ciagle slysze ,ze cos zle robie.kiedy on znika na kilka godzin nieodzywajac sie,nie piszac,(a ma prace gdzie moge sie martwic)on nie widzi nic w tym złego,jednak jeśli ja bym tak zrobiła ..o mój Boże..!! ciagle slysze ze nie mysle normalnie,ciagle mi wypomina moich bylych,to wesele,i ojca mojego syna ze czasem z nim rozmawiam,ze daje sie ponizac(przeszlam z nim okropne chwile) pojawil sie problem w zblizeniu.jest nam dobrze ze soba,ale on nie jest czuły malo przytula,odwraca sie wrecz nie ma czulosci co do mnie..rano traktuje mnie jakby spal z kolezanka- wstaje i zero dzien dobry ,właściwie niczego,Traktuje mnie jak kumpele,nie slysze juz kochanie czy skarbie..mnóstwo rozmawiamy przez tel z racji odleglosci.Gdy ja nie napisze pierwsza on tez tego nie robi.nie ma juz mowy o mieszkaniu razem.najpierw mowi ze narazie nie chce,a czasem ze jest mu dobrze samemu.tak jakby ewidentnie chcial mi dac do zrozumienia nie chce was tutaj.Pytalam o co chodzi,ze moze nas nie kocha.Moj synek bardzo przywiazal sie do niego.Na rysunkach rysuje nas juz jako rodzine,kocha go.On ma z nim Swietny kontakt i tez mówi,że go kocha.Pytałam juz na rozne sposoby o co chodzi,ale slysze tylko ze sie czepiam.. Boje sie zranienia,boje sie odrzucenia,boje sie być na chwile..sama nie wiem co mam myslec o tym.
Myslalam zeby to zakonczyc,ale nie umiem kocham go.. na pytanie czy on mnie kocha mowi jescze tak,na pytanie czy ma kogos mowi jeszcze nie znalazlem,jak znajde to ci powiem i sie smieje.sama nie wiem jak mam sie do tego wszytskiego ustosunkować i co myśleć.Ach na słowa bo myślalam..mówi ,,nie myśl,bo Ci to nie wychodzi''
Edytowane przez natka294
Czas edycji: 2013-10-21 o 20:04
|