Wróciłam do Krk... zdążyłam się już 3 razy pokłócić z Tż

Kocham się kłócić z tym człowiekiem
Jejku...ale miałam wczoraj "przygodę"...
Wracaliśmy z Młodym ze wsi do krk... wykąpałam Go i wyjechałam około 20 (Młody nienawidzi jeździć autem, nie zasypia w nim i w ogóle- wycyrklowałam sobie więc najdłuższe Jego spanie i do tego ciemno bo już noc myślę sobie 2,5 godzinki dojedziemy

)
A na autostradzie karambol i zamknięta w obie strony

Dobra zjazd i objazd... Ciemno jak w doopie, nie mam zielonego pojęcia gdzie jestem i jak dojechać do domu

Do tego korek

Więc ciągle jakieś auto za nami i tak świeciło światłami, do tego minimalna prędkość i częste zatrzymanie Młody się obudził i zaczął płakać

Myślałam, że zaryczę się tam na śmierć

Nawet zastanawiałam się czy nie wracać na wieś, ale stwierdziłam, ze za daleko ujechałam... a w drugą stronę korek był ze 3x większy
Na szczęście jakimś cudem dojechaliśmy do kolejnego wjazdu na autostradę(nie zgubiliśmy się po drodze

) i jak zaczęła się normalna jazda to Malutki zasnął i później już spokojnie dojechaliśmy

Z 2,5 godziny zrobiło się prawie 5... Dobrze, że nie obudził się później na jedzenie tylko wytrzymał
