dzielna Gwiazda

moja strasznie krzyczała przy każdym wkłuciu... a za dwa tygodnie następna tura
Wczoraj moja Malutka przeżyła chcwilę grozy jak mnie nie było. Została z Tżtem (strasznie się napalił na siedzenie z małą w domu po tym ojcowskim, tak swoją drogą)

. Ale sam początek - od znajomych dostaliśmy karuzelkę, taka najprostsza z możliwych - jedna melodyjka, żadnych regulacji, nakręcana ręcznie. Zabawki plastikowe, całą konstrukcja też, ale dobra, przykręciliśmy i się trzymało, Malutka strasznie była zaaferowana jak grało. No i wczoraj jak mnie nie było, Wiktoria kolejny raz pacnęła toto rączką i te zabawki (miśki na konikach) na nią zleciały, a potem cała konstrukcja też

podobno przez pół godziny tak strasznie płakała że nic nie pomagało (jeszcze doszedł do strachu brudny pampers). Potem nawet jeść za bardzo nie chciała, taka przestraszona. Wróciłam z zajęć i na szczęście nic jej się nie stało, poobijana nie jest ani nic. ale potem leżała spokojnie u Tżta na rękach i nagle tak zaczęła strasznie płakać, musiała sobie bidulka przypomnieć

nie przymocuję tego więcej, chyba że na gwoździa. I z pluszowymi zabawkami