Witam, troche dziś nadrobiłam, reszta jutro
Mały skończył antybiotyk ale nadal rano i w nocy pokaszluje

ja za to chora pełną parą
wyobraźcie sobie niedziele rano.. mały obudził się ok 4 na cyca więc zjadł i spał dalej pomiędzy nami (jak zawsze). Około 7 rano czuje jak mnie bije po buzi (darmowy budzik) więc się odwróciłam plecami żeby TŻta bił bo TŻ miał w niedziele wstać a ja miałam odpocząć (jeszcze mi łeb pękał ze zmęczenia) więc zaczął bić TŻ na co TŻ też się odwrócił

byłam pewna że będzie jęczał i obudzi TŻ a ten się zabawił i.. ja usnęlam

nagle budzi mnie płacz, patrze a go nie ma! Więc w krzyk "Jezus Maria!!" spadł z łożka-dołem, tam gdzie mamy nogi! Co najlepsze zjechał bo pościeli więc nic by mu nie było gdyby nie to że walnął głową o drewniany fotel chyba nie musze pisać jak się czułam jako matka..? I najdziwniejsze jest to że gdy stuknie głowa o parkiet jak siedzi to wrzeszczy strasznie a tu nawet się nie rozwrzeszczał tylko go wzięłam na ręce i cisza. Ale ma mini mini siniaczka na czole

wszyscy się z tego śmieją ale ja się czułam (i chyba czuje nadal) podle
