Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wrześniowo - październikowe mamusie 2013, cz. I
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-10-26, 15:58   #471
misia332
Zakorzenienie
 
Avatar misia332
 
Zarejestrowany: 2008-07
Lokalizacja: Śląsk
Wiadomości: 10 955
Dot.: Wrześniowo - październikowe mamusie 2013, cz. I

witamy się z domku, całujemy wszystkie ciotki i wrzucamy opis porodu.

Jak wiecie urodził się Kornel. Korzystajac z okazji, że smacznie sobie śpi, napisze opis, który wrzuce na forum jutro. (tzn. 26.10.2013)

23.10.2012 poszłam do mamy do pracy i pomagałam jej nosić słoiki z oliwkami 2,5 kg. Jak przyszłyśmy do domu, mama stwierdziła, że brzuch mam jeszcze niżej. Ale nic się nie działo. Obudziłam się o 3 nad ranem 24.10. zrezygnowana, że nadal skurczu, ani wody nawet nie odchodzą, tylko miałam zgagę stulecia. Leżałam tak do 5.30 i jeszcze nawet z mężem miałam ostatnie Przytulanki. TŻ wstał i zagrzał mi mleko, wypiłam, ułożyłam się jakoś na rogalu i przyspiałam, co jakieś 15 minut czując ból w krzyżu. Usłyszłam tylko jak TŻ gasi światło, bo miałam zapolane, soczyste „k*** mać”, bo mu drzwi trzasnęły i pojechał do pracy, była 6.25. Jak wyszedł to stwierdziłam, że wstanę i coś porobię w domu. Podniosłam się z tego rogala pupą do góry, usłyszałam odgłos „łamanej kości” i nagle moje ulubione kolorowe legginsy zrobiły się mokre. Pomyślałam „ ale mi sików poszło”, gdy chciałam stanąć na podłodze, poszło mi więcej. I nagle olśnienie położnej „wody mi odeszły”. Kucałam na łóżku, myśląc jak ominąć dywan, żeby go nie zaciapać i wziąć sobie podkład z szafy, nie wiele myśląc, zdjęłam legginsy i włożyłam w krocze. Wzięłam podkłady i poszłam do łazienki, po drodze biorąc telefon. Gdzieś tam po drodze napisałam do Was. Siedziałam na kiblu, wody mi leciały, a ja dzwoniłam, to raz do TŻta, raz do mamy. W końcu pomyślałam, że będę musiała tam jechać.  W końcu szanowny pan mąż oddzwonił i zapytał czy ma przyjechać (domyślił się, że cztery telefony to nie żarty), mówię, że spoko wody odeszły, ale skurczy nie mam. Poszłam się kąpać, TŻ wpadł. Zaczął szykować nam ubrania i papiery, w międzyczasie zadzwonił do swojej siostry położnej i ona też mówi, że mamy się nie śpieszyć, ale poczułam pierwsze skurcze. Susząc włosy poczułam drugi, ale lajcik. Wpadła moja mama i mówi, że mamy się nie śpieszyć (hahaha, mądra bo mnie w domu rodziła ), poczułam skurcz, zajrzałam w majtki i zobaczyłam długo poszukiwany czop z krwią. Ha!
Zebraliśmy rzeczy, podjechaliśmy do banku, i jadę samochodem. Wyjeżdżamy za naszą wiochę, mówię do TŻ, żeby liczył skurcze, była 7.52. Raz było co 5 minut, i trwały minutę, a raz co 2 minuty i trwały 30 s. Jadę do tego szpitala, i boli mnie, ale w sumie plecy tylko i mówię, że wbiegnę i powiem, że chcę EPI.
Wjechaliśmy na parking i już mi nie było w kolorki, bo nie umiałam pobrać bileciku, TŻ wysiadł, wziął i kazał mi jechać , sam dostał szlabanem w głowę przez przypadek. Jak doszedł do samochodu, to musiał go jeszcze zaparkować, bo ja nie byłam w stanie. Oparłam się o kolumnę i sapałam. Ludzie przechodzili i się gapili na mnie, a ja czułam, że mi podpacha przesiąkła. Tż wziął rzeczy, dał mi torebką i szliśmy do rejestracji, a babka mówi, że najpierw urugnecia. Ale, że to jakieś 500 metrów, za parkingiem, to zadzwoniła, żeby przyjechali wózkiem po mnie. Przyjechał miły starszy pan, posadził mnie, kazał TŻtowi wziąć rzeczy i iść.
Na Ip przejął mnie kolejny pan, który chciał kartę i książkę ciąży, przyszedł z powrotem i mówi, że na górę podążamy windą i mam wstać, bo uciskam dzidziusia, ale jak wstałam, tak pan mnie szybko na łóżko położył . Dojechaliśmy na porodówkę o 8.45, pani kazała się rozebrać, zrobić siku, bo podłączymy zapis. Przyszła, pyta od kiedy skurcze i kiedy wody odeszły, mówię, że skurcze od 7.30, a wody odeszły o 6.30. Miny nie miała zadowolonej, bo chyba stwierdziła, że posiedzimy do wieczora.
Podłączyła zapis, włożyła mi rękę w krocze na skurczu i bada. Myślałam, że padnę. Nic nie powiedziała i poszła, jak się okazało wołać TŻ. TŻ usiadł na stołeczku obok, i pyta o EPI, a ona ,ze nie bo 7 cm i głowa nisko. Wtedy ja poczułam, rozrywający mi dooopę ból i myślałam tylko o tym, żeby się nie posrać z radości na tym łóżku. Szczerze chciałam cofnąć się do 3 nad ranem i zgagi stulecia. 
Krzyknę tylko, że muszę kupcię, a ona że to głowa, ja mówię, że nie kaka, odkryła mi prześcieradło i poleciała dzwonić. W 3 sekundy zjawili się jacyś ludzie, zaczęli mnie przewozić, na salę porodową, a mi w tym czasie poszło z każdej dziury już. Parte bez parcia to poezja smaku. TŻ wziął rzeczy, ale ona krzyknęła, że ma ta rzucić i stanąć obok mnie. Dała mi jakieś małe znieczulenie w krocze i mówi przyj, a ja z bananem na twarzy, mówię, że nie ma skurczu, pożałowałam, bo zaraz przyszedł i to taki, że znów poczułam rozrywający ból tyłka, zaczęłam się drzeć wniebogłosy, a ona że mam nie krzyczeć, tylko przeć. TŻ mówi, że widać już głowę, poparłam i poczułam ulgę, a potem kolejną i zobaczyłam mojego najpiękniejszego synka, z czerwonymi jajkami i pomyślałam „nie ma włosów, skąd ta zgaga”. I się rozpłynęłam nad nim. Taki malutki, słodki i kochany. Popłakałam się z radości i ulgi. Poszło łożysko, pani mnie zszyła i zapytała „pierwsze??” mówię, że tak. Powiedziała, że super szybko, a TŻ powiedział, że nigdy nie widział, żebym się tak wydzierała, ale też nigdy nie był ze mnie tak dumny jak wtedy. Przewieźli nas na salę, napisałam nie wiem ile smsów i odebrałam kilka telefonów, jakaś matrona mnie ochrzaniła, bo jak byk wisiała kartka, o zakazie.
Przewieźli nas do pokoju, i cieszymy się sobą. TŻ ma taki instynkt, że serce mi się cieszy jak widzę go z Kornelem. Tak powstała nasza pełna rodzina, i gdzie będą oni, tam ja będę szczęśliwa.
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg DSC_7670.jpg (61,4 KB, 210 załadowań)
__________________
Ślub 6 lipiec 2013
Kornel 24 październik 2013
Antoni 8 stycznia 2015


http://onaiich3.blogspot.com.es/
misia332 jest offline Zgłoś do moderatora