Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wrześniowo - październikowe mamusie 2013, cz. I
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-10-29, 08:01   #857
Asiek84
Wtajemniczenie
 
Avatar Asiek84
 
Zarejestrowany: 2007-05
Lokalizacja: Sdlc
Wiadomości: 2 206
Dot.: Wrześniowo - październikowe mamusie 2013, cz. I

witajcie

naskrobałam Wam wczoraj mój opis:

Wyjeżdżając 17 października (czwartek) z domu nie myślałam że wrócę już z Hubertem, miałam zawieźć Jakuba do szkoły i jechać na ktg, później pozałatwiać kilka spraw… kilka minut przed 8 przez ogromne korki poranne dotarłam do przychodni. Na ktg byłam druga w kolejce, czekałam 40 minut, położna podłączyła mnie pod aparat, 15 minut zapisu przebiegło bez zakłóceń i nagle małemu tętno zaczęło to spadać do 80 i rosnąć do 220, na ktg alarm i blada położna i tak przez 3 minuty. Poleżałam jeszcze 20 minut i zapis był znowu ok, ale położna kazała jechać prosto na IP. Napisałam tż smsa jeszcze leżąc pod aparatem, że młodemu skacze tętno i muszę jechać do szpitala, ale go nie odebrał… wyszłam z przychodni blada ze strachu i dzwonię do niego że ma się natychmiast zwalniać i że jadę po niego pod pracę, spotkałam go po drodze cały zziajany biegł żebym sama nie musiała jechać, zjechałam w zatoczkę i zamieniliśmy się miejscami… powiedziałam ze ja muszę do domu po rzeczy i ze nie jestem przygotowana na wszelakie badania (wizyta u gina miała być w poniedziałek i się miałam wyszykować rano… ), ale tż zajechał pod szpital (w tym stresie kierował gorzej niż nie jedna baba ), zaciągnął na IP, oddał położnej i pojechał do domu po rzeczy. Położna oczy zrobiła jak jej zapis pokazałam, zadzwoniła do ordynator i jej mówi: „pacjentka 40 tc, skoki tętna płodu, położenie pośladkowe, stan po cc” i pyta mnie, czy jadłam dużo na śniadanie, więc jej mówię że miseczkę płatków kukurydzianych na mleku. Ordynator poleciła podłączyć pod ktg i blok operacyjny był gotowy w razie ponownych skoków na natychmiastowe cc. Z milionem myśli leżałam na tym ktg prze 30 minut, tętno było już dobre i przyjęli mnie na patologię ciąży, tam lekarka zleciła ktg co 2 godziny i się kontrolowaliśmy. Tż przywiózł rzeczy i trochę ze mną posiedział, czekałam na wieczorną wizytę lekarską i decyzję ordynator co do cc, bo w moim szpitalu cc robi się planowo w czwartki i w poniedziałki. W międzyczasie poszłam na usg gdzie udany, niedouczony pan doktor stwierdził że młody główką do dołu, ja oczy jak 5 zł i mówię że to niemożliwe, bo czuję małego główką pod zebrami a nóżki u dołu, doktorek szok i się speszył, powiedziałam wręcz wydarłam się na niego że ma sprawdzić i zrobił to usg dłużej i mówi w końcu ze mnie przeprasza, że się pomylił… Ręce mi opadły…
W sobotę miałam wyznaczone cc na 9 rano (dwóch ginów na dyżurze), z nerwów nie spałam już od 5, więc poszłam sobie spokojnie pod prysznic, podzióbałam młodego w brzuszku już po raz ostatni i położna mnie zaczęła przygotowywać. I niestety miałam mega pecha bo czekałam na cc do 14, bo podobno była rodząca z ciężkim przebiegiem drugiej fazy porodu i lekarze dyżurujący nie wiedzieli czy nie będą jej cc robić i po 13- stej pękłam i ryczeć zaczęłam tż-towi, a położna z uśmiechem co kilka minut mówiła że już zaraz idziemy na blok porodowy i mój tż zrobił jej jazdę, a ona przyszła do mnie i stwierdziła że jak mi nie pasuje to mogę się wypisać na własne żądanie i iść do drugiego szpitala, więc się jej zapytałam czy jest lekarzem i czy chce tam jeszcze pracować, bo była bardzo opryskliwa, wręcz chamska, a jak mnie o 14 zaprowadziła na porodówkę to mnie wyściskała i się przeprosiłyśmy. Tz czekał na specjalnym miejscu dla tatusiów i się zaczęło.
Położyłam się na stół o 14:05, anestezjolog zrobiła wkłucie do znieczulenia w kręgosłup i migiem mnie przekręcili na plecy, przyszli lekarze: „cudowny „ doktorek od usg i druga ginka która mi robiła cc Jakubem, pani doktor zapytała kto mnie tak ładnie zszył jak miałam pierwsze cc, wiec powiedziałam że ona i stwierdziła że teraz też musi się postarać. Nie czułam nic, słyszałam tylko jak mi pęcherz przebili i wody chlusnęły na podłogę, włączyli ssak, a po chwili o 14:20 wydobyli młodego, płakał strasznie krzykacz mały, a ja się poryczałam. Młody ważył 3550 i 55 cm długi. Jak go zobaczyłam od razu sobie pomyślałam że do tżta będzie podobny hehe.



W sobotę wypisali nas do domku, młody zrobił nam wieczorem w niedzielę mega krzyk bo wyssał z dwóch piersi i było mało, cycki jak flaki miałam i w sumie zaczynałam płakać razem z nim, ale wysłałam tżta po mleko do apteki (w szpitalu dzieci Bebikiem dokarmiali) i Hubert wydoił jeszcze 60 ml butli i poszedł spać. Teraz juz mam pokarm, cyce jak u Pameli (mogłyby takie zostać ) i się w końcu najada. Budzi się co 2,5- 3 godziny na amciu i śpi



Dzisiaj mamy pierwszą wizytę u pediatry o 12, a po 16 przyjeżdża moja położna.

---------- Dopisano o 09:01 ---------- Poprzedni post napisano o 08:54 ----------

idę pod prysznic dopóki młody śpi
Asiek84 jest offline Zgłoś do moderatora