Napisane przez zwykly89krk
Szanowne Wizażanki!
Wiem, iż forum to jest forum kobiecym, jednak po długim rozmyślaniu postanowiłem tu napisać - jest to jedno z niewielu miejsc w internecie, gdzie mnie nie wyśmieją i nie zmieszają z błotem po przeczytaniu (mam taką nadzieję).
Mam 24 lata, jestem mężczyzną. Mój problem życiowy polega na tym, iż masturbuję się od 11 roku życia. Jest to dla mnie nie do zniesienia. Jako, iż - wiecie - młody mężczyzna ma wysoki poziom hormonów robiłem to często, czasem nawet i po kilka razy dziennie. Nigdy nie miałem problemu z tym, żeby "mi stanął" - max udawało mi się wytrwać tydzień, ale to ledwo-ledwo (myślałem non-stop o seksie). Niestety ostatnimi czasy (trudno mi powiedzieć, ile czasu) już tak nie jest - nie odczuwam prawie w ogóle podniecenia, mój penis jest zawsze oklapły i nigdy nie jest twardy - zawsze jakiś taki miękki (tym niemniej wytrysk po jakimś czasie jest, ale nie za duży). A teraz to już w ogóle nawet po tygodniu nie czuję, żebym był gotowy. Dawniej popatrzyło się na dziewczyny i już był człowiek gotowy, a teraz właśnie w ogóle mnie dziewczyny nie ruszają - a chyba nie tak powinno być??? czy mam jakieś obniżenie poziomu testosteronu?? w ogóle nie wiem, czy pomimo tego nie jestem uzależniony od masturbacji - nadal robię to codziennie i odczuwam po tym taki wstręt do siebie... :/
Nigdy nie kochałem się z dziewczyną - najpierw byłem za młody ( w LO), a potem miałem przez kilka lat dziewczynę, która mi przez te kilka lat seksu kategorycznie odmawiała - długo by opowiadać - nie udało mi się, choć próbowałem wszystkich chwytów (także podpatrzonych tutaj, na forum Wizaż.pl) -NAPRAWDĘ wszystkich. Nawet jej na goło nigdy nie widziałem. No i cóż wtedy pozostawało??? No właśnie "robienie sobie dobrze".
Moje pytanie jest - jak się wyrwać z tego zaklętego kręgu? jak przestać? ja najbardziej w życiu boję się, że pewnego dnia poznam jakąś dziewczynę, pójdę z nią do łóżka i zwyczajnie nie będę w stanie nic zrobić. W ogóle, to nawet nie wiedziałbym, jak się do tego wszystkiego zabrać (bo nie mam żadnego doświadczenia) i zrobiłbym z siebie tylko pośmiewisko; ale od pośmiewiska gorsze dla mnie byłoby poczucie klęski - poczucie, że nie jest się prawdziwym mężczyzną, tylko nie wiadomo kim. I dlatego teraz nie mam dziewczyny - jakoś boję się pójść zagadać czy jak, bo zaraz analizuję, jak to może być w przyszłości.
A bardzo chciałbym w przyszłości mieć fajną dziewczynę, stworzyć z nią rodzinę i w ogóle być szczęśliwym. No, ale to pewnie zostanie w świecie marzeń.
Przepraszam, że tu piszę, ale naprawdę nie mam kogo zapytać o radę. Jakbym pytał w otoczeniu, to bym został wyśmiany (nie gadam o swoich sprawach intymnych - nie ufam ludziom), a na psychologa nie mam pieniędzy.
Pozdrawiam wszystkich.
|