2013-12-07, 13:07
|
#994
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 9 899
|
Dot.: Dopingowe oczko, czyli 21 czésc pogaduch przy bananie ;)
hej
melduje ze zyje, ale jest jeszcze gorzej niz bylo, robote do domku przynioslam, ale chyba nic z niej nie bedzie, bo chora jestem przezylam wczoraj do obiadu i tyle... dobrze ze maz pracowal w domku, to mi minimalnie pomogl, ale mial nawal roboty to niewiele mogl od kompa wstawac... mimo ze wzielam ibuprofen to i tak mi goraczka urosla do 38,5 i cale popoludnie przelezalam... dzieciakom sie bajki znudzily az tylko godzinke wytrzymaly... Ola moglaby wiecej ogladac, ale Jeremkowi sie nie chcialo a ja nie mialam sily sie nimi zajmowac, to sie bawilismy w doktora - jakby mnie poili rzeczywistymi lekami, to dawno bym wykitowala od pekniecia brzucha, tyle syropkow i herbatek musialam wypic na szczescie byly przerwy, bo lekarz czesto musial "zrobic duzo dzieci" i nie mogl od razu przyjechac na telefon, potem o 20 poszlismy wszyscy spac (tzn poszlam ja, a dzieciaki wariowaly obok) o 22 sie w koncu po paracetamolu podwojnym poczulam lepiej i zabralam ta mala rozrabiake zeby Jeremi mogl zasnac, to nam wylaczyli prad poczekalam z mala chwile w drugim pokoju i wrocilam do lozka i - nie pamietam co bylo dalej 
dzis od rana wszystko mnie boli, a musielismy w koncu wstawic te nowa lodowke, bo cos mi sie zdaje ze czesc tej mojej choroby to jest od nieustannego latania na balkon... niestety w tym celu musielismy zdemontowac pol kuchni... jako ze nie mam sily pomoc malzowi tego zmontowac, to sie umowilam z bratem ze po poludniu przyjdzie
|
|
|