Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Wybór i dylemat - TŻ czy najlepszy przyjaciel?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-12-15, 16:24   #2
cholernarejestracja
Copyraptor
 
Avatar cholernarejestracja
 
Zarejestrowany: 2008-11
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 21 283
Dot.: Wybór i dylemat - TŻ czy najlepszy przyjaciel?

Yyy...a kochasz któregoś z nich, czy tylko są ważne te pieniądze i dzieci? Bo w sumie wcale o tym nie mówisz, a to chyba powinna być kluczowa kwestia.

---------- Dopisano o 17:24 ---------- Poprzedni post napisano o 17:24 ----------

Cytuję na przyszłość.

Cytat:
Napisane przez BoginiKali Pokaż wiadomość
Potrzebuję Waszej pomocy, zimnego, wyrachowanego spojrzenia na sprawę. Jestem ciekawa co byście zrobiły gdyby spotkała Was taka sytuacja.
Czasem mam wrażenie, że najbardziej fair będzie jak z obydwóch zrezygnuję, bo tak będzie uczciwiej.
Chyba nie ma dobrego wyboru, czuję się zagubiona, a muszę coś w końcu zadecydować. Uważam, że czeka mnie najtrudniejsza, poważna decyzja na całe życie. Muszę wybrać między moimi dwoma najukochańszymi facetami TŻ i przyjacielem.
Obydwoje są fantastycznymi facetami, których uwielbiam i nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Mój przyjaciel powiedział mi, że zdał sobie sprawę, że mnie kocha, że bardzo za mną tęskni odkąd się wyprowadziłam za granicę. Ja jestem od roku w związku. Z bliskich nikt nie chce mi dać konkretnej rady – wszyscy mówią, że muszę to sama wiedzieć, że obydwoje są świetni, którego bym nie wybrała i tak będzie dobrze.

Sprawa przedstawia się tak, że mój przyjaciel powiedział mi, że zdał sobie sprawę, że mnie kocha, że bardzo za mną tęskni odkąd się wyprowadziłam za granicę. Jestem od roku w związku. TŻ-ta obcokrajowca poznałam, gdy się przeprowadziłam za granicę, przeprowadził się dla mnie tutaj, ledwo mnie znając, bo mieszkał zupełnie gdzie indziej, bo tak mu zależało na mnie. Mieszkamy z sobą razem od roku.
Swoją pasję zamienił w zawód, jest instruktorem, prywatnie z przyjaciółmi też dużo wyjeżdża na kilka tygodni/miesięcy i siedzi w tym bardzo głęboko. TŻ wyjeżdża w marcu na rok na drugi koniec świata, bo ma fajną opcję pracy. Myślimy o ślubie za 2 lata, dzieci za jakieś 5 lat, bo on wcześniej nie chce, ale mówił, że na 100% nie obiecuje, czy wtedy będzie chciał stabilizacji i dzieci.
Ma bardzo ekstremalną pasję i czasami moi bliscy ponuro żartują, żebym uważała, bo zostanę wdową z dziećmi i że kiedyś może się naprawdę zabić. Moja przyjaciółka ironicznie powiedziała, że mam nic nie robić, zostawić to tak jak jest, bo zobaczę, że jak wyjdę za mąż, to zostanę szybko wdową i będę z przyjacielem i samo się ułoży (dla mnie to dość makabryczne, nie wiem skąd to wymyśliła).

Z moim przyjacielem znam się od 8 lat, zawsze był bardzo ważny dla mnie, znamy się bardzo dobrze. Kiedyś coś było między nami, podobaliśmy się sobie nawzajem (nie ma sensu o tym się rozpisywać, nie jest to ważne w tym momencie, po prostu nie zostaliśmy parą, byłby to związek na odległość).
Ma córeczkę, która ma pół roku. „Matka” mieszka 12 tys. km od Polski, nie jest zainteresowana małą, była to wpadka i efekt krótkiego romansu (szkoda pisać, długa historia). Gdybym miała być z Nim, to nie jest dla mnie problemem traktować małą jak własną córeczkę, uwielbiam Ją i zakochałam się w Niej od pierwszego wejrzenia, jest niezwykłym cudem.
Jeździmy do siebie na zmianę, bo tęsknimy za sobą, w Polsce widywaliśmy się częściej, teraz codziennie skype, telefony.
Gdyby trzeba było to dla nich jestem w stanie się przeprowadzić do Polski, mimo że tam gdzie on mieszka nie znajdę pracy w moim zawodzie, ale wtedy bym się przebranżowiła albo wykombinowała coś.
Przyznam jednak, że tutaj za granicą żyje mi się o wiele lepiej, nie musze się martwić o pieniądze. On by znalazł tutaj pracę bez problemu, ciągle szukają specjalistów w Jego zawodzie.
Nie wiem czy chciałby się tutaj z córką przeprowadzić, bo tam mieszka od bycia nastolatkiem, poza tym jest bardzo związany z domem, dostał go od zmarłego ojca, pomaga samotnej mamie i siostrze.

Ciężko mi rozważyć moje uczucia.
Z każdym z nich czuję się fantastycznie z przyjacielem też bym się widziała w szczęśliwym związku i wiem, że byłby najlepszym ojcem dla moich dzieci...ale przecież jest TŻ, z którym znowu małżeństwo nie byłoby nudne, ale nie mam gwarancji, że zechce być ojcem.
Myślę, że pewnie za kilka lat będę chciała być bardzo matką i staram się patrzeć na nich pod kątem ojcostwa.
Ciężko mi, bo wiem, że potem wszystko będzie inaczej.
Z któregoś będę musiała zrezygnować i stracić… aż mnie boli jak pomyślę, że któryś pewnie zniknie z mojego życia, bo wątpię aby chciał potem utrzymywać ze mną kontakt...
cholernarejestracja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując