Dot.: Jakie są/były wasze relacje z macochami/ojczymami.
Ani z partnerem mamy, ani z, obecnie już żoną, taty, nie mieszkałam i nie mieszkam, ale ich znam i mogę się wypowiedzieć. Szczęśliwie ani jedno, ani drugie, nie miało ochoty bawić się w bycie ciocią/wujkiem, czy, nie daj Boże, nowym tatusiem w przypadku partnera mamy.
Partner mamy jest sympatycznym człowiekiem, nie znam go dobrze, bo instynktownie zachowuję dystans i nie mam potrzeby poznawania go bliżej, ale mama jest z nim bardzo szczęśliwa i jest to naprawdę pozytywna osoba, której nie da się nie lubić, obydwoje świetnie do siebie pasują, temu nie da się zaprzeczyć.
Żona taty kojarzy mi się z niemiłą urzędniczką ZUS'u. Dla mnie jest niesamowicie fałszywa i jej nie cierpię, no ale ja mam też swoje osobiste powody (niemniej TŻtowi, któremu o niej za wiele nie opowiadałam, też wydaje się jakaś taka nieprzyjemna mimo, że cały czas miała uśmieszek na twarzy, więc coś może jest na rzeczy faktycznie) . Znoszę jej obecność na małą chwilkę raz na ruski rok, jak przypadkiem na nią gdzieś trafię, tylko ze względu na tatę.
|