Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Mamy styczniowo-lutowe (XIII) ROCZKUJEMY! ;)
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-12-26, 16:56   #1623
ILLUSION
Wtajemniczenie
 
Avatar ILLUSION
 
Zarejestrowany: 2005-09
Wiadomości: 2 332
Dot.: Mamy styczniowo-lutowe (XIII) ROCZKUJEMY! ;)

No szkoda gadać bo mi wstyd za nią...dorosła kobieta niby
Długaśny post pewnie wyjdzie ale opiszę...

W Wigilię ja pracowałam a Tż siedział z małym bo miał wolne. No ale że musiał coś załatwić pilnego a teściowa zadzwoniła i od słowa do słowa zaproponowała że ona przyjedzie bo i tak ją korciło przyjechać bo się stęskniła za wnukiem bo 3 dni go nie widziała a i tak nie ma nic do roboty (ona teraz Świąt nie obchodzi, 6 grudnia mają Wigilię). Przyjechała o 9, mąż powiedział że wróci po 12. W tzw. międzyczasie wyszła sytuacja że mojego brata z żoną i synkiem nie będzie u moich rodziców na wigilię i Święta bo mały trafił do szpitala. Zadzwoniłam do męża że o 13 będę w domu bo wcześniej nas puszczą z pracy i że chciałabym jechać odwiedzić chrześniaka w szpitalu i zawieźć mu prezent. Mąż zadzwonił do t. powiedzieć że coś się pokomplikowało i wróci później, że ja będę o 13 w domu i o tym szpitalu. T. że nie ma problemu i że ona posiedzi dłużej z małym a my pojedziemy do tego szpitala. Ja wróciłam o 13, patrzę ta mi usmażyła pieczarki do pasztecików bo chyba TŻ mówił że będę robiła. zadzwoniłam do męża o której będzie i powiedział że musi umyć w środku i na zewnątrz samochód bo zasyfiony bo po lesie jeździł i psa woził a kolejka jest na myjce. To teściowa do mnie że zanim przyjedzie to zdążę paszteciki zrobić i akurat będzie, M. wróci, paszteciki na Wigilię będą gotowe i pojedziemy do tego szpitala, a dla niej to przecież nie problem bo nie ma co robić. Zrobiłam paszteciki, przygotowałam wszystko do zabrania do rodziców dla małego, ubrania wszystkim przyszykowałam. Mąż wrócił o 14 a t. do niego od progu z mordą, że "Gdzie on ku.rwa był tak długo". TŻ się wnerwił takim przywitaniem i do niej mocno podniesionym głosem, że nie jest jego żoną żeby mu godziny liczyć, że może by zapytała co się stało że tak długo a nie z mordą od razu i przeklina przy dziecku a poza tym że przecież jak dzwonił to mówiła że nie ma problemu, że mogła przez telefon powiedzieć że nie może z wnukiem posiedzieć to by wrócił wcześniej, dzwonił przecież że nie zdąży na 12. I się zaczęło....t. wpadła w jakąś histerię, zaczęła płakać, trząść się, wymachiwać rękoma i łapać się za głowę na zmianę i wpadła w słowotok, w furię jakąś i zaczęła gadać niestworzone rzeczy "że jak on się odzywa do matki, że MY się odzywamy do niej jak do koleżanki, że ona jest schorowana a przesiaduje u nas od siódmej do siódmej, że jej noga więcej u nas nie postanie, że ma 3 skierowania do lekarza a nie ma kiedy iść, że dzisiaj miała iść a później nagle że mąż wróci z pracy a w domu nawet chleba nie ma". Tu już nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam że z tego co mi wiadomo to w domu do góry brzuchem leży 28-letni synek i w przerwie w piciu piwa mógłby chleb kupić. Próbowałam też oczywiście najpierw załagodzić sytuację ale ona jeszcze gorzej wtedy się zachowywała, skończyło się na tym że trzasnęła drzwiami i wyszła. Zawieźliśmy Igorka do teścia i pojechaliśmy do szpitala. jak wróciliśmy po małego to t. już była w domu. Mąż do niej że jeśli ją czymś uraził to przeprasza i że powinna też przemyśleć swoje zachowanie. To zaczęła go wyganiać, i gadać że jej nogę z nerwów odebrało, żeby zapomniał że cokolwiek od niej dostanie, że ją do grobu wpędzimy i więcej już nie słuchałam bo wyszłam. Oczywiście u moich rodziców na Wigilii opowiedzieliśmy całą sytuację moim rodzicom bo t. ma tendencję do wymyślania żeby wyszło na jej korzyść i wmawiania innym słów których nie wypowiedzieli. Miałam nadzieję że nie przyjedzie na I dzień Świąt do moich rodziców ale teściowie przyjechali. Ja się nie odzywałam wcale a ona oczywiście musiała rzucać durne komentarze m.in. że chyba nie powinna pić alkoholu bo całą noc brała ketonal bo ją z nerwów wszystko bolało albo niby się śmiejąc do swojego męża (też już nie pracuje) żeby się szykował bo będzie musiał wnuka pilnować. Oczywiście na pokaz nosiła małego, rozśmieszała go zerkając czy ktoś patrzy, unosiła głos w momencie jak chciała zwrócić na siebie uwagę że coś fajnego z małym robi albo że on się śmieje a nikt nie patrzył bo byli zajęci rozmową. Za każdym razem jak ja chciałam dać mu jeść czy położyć spać to ta "Choć Igorku babcia nakarmi, pójdziesz z babcią spać?". Udawałam że nie słyszę. Dopiero jak mojego brata teściowa na jej jakiś bzdurny komentarz powiedziała że "Rodzice wiedzą najlepiej co dobre dla ich dziecka i niech sami decydują" (coś na temat jedzenia było że czegoś tam mu nie chcemy dawać, parówek bodajże) to zburaczyła się i przestała głupoty gadać. Nie odezwaliśmy się do niej ani ja ani mąż nawet słowem przez te 5 godzin które tam razem spędziliśmy. Jak nie zadzwoni i nie zaprosi nas na Święta (Wigilia 6 stycznia) to nie pojedziemy tak sami z siebie i sprawa ze żłobkiem będzie przesądzona. Jak nie umie się kłócić to niech nie prowokuje kłótni i później nie miesza w to dziecka. Jeśli chodzi o opiekę nad małym to jestem ogólnie zadowolona bo ma do niego super podejście, wie jak go podejść żeby zjadł, usypia go bezproblemowo, widzę że wiele miłości mu daje. Wpie.r.dala się za dużo w nasze sprawy i próbuje za wszelką cenę mi narzucać swoje teorie na dwa główne tematy (za lekko ubieram i źle go karmię) ale że jest złą babcią to jej nie mogę zarzucić.
Dziękuję za uwagę, źle mi...

Dodam tylko że to że miała iść w Wigilię do lekarza i że ma 3 skierowania i że przesiaduje u nas od 7 do 19 to kłamstwa bo nie miała argumentów jak już się zagolopowała w kłótnię. Jest u nas od poniedziałku do piątku od 6:30 do max 15:30 a zazwyczaj do 15, ja jej kupuję bilet miesięczny i doładowuję komórkę bo nie chciała pieniędzy żadnych za opiekę. Chcieliśmy jej wozić młodego żeby nie musiała jeździć ale nie chciała. Jak była chora i kaszlała i ja siedziałam z małym to chciała na jakieś badanie skierowanie to jej lekarz powiedział że w przyszłym roku bo już na ten rok wykorzystał limity i mi to powiedziała a teraz kłamie w żywe oczy że ma jakieś 3 skierowania gdzieś i wymyśla wizytę w Wigilię. Ona jak się zdenerwuje to pie.r.doli co jej ślina na język przyniesie. Dodam że to jeszcze dosyć młoda i energiczna kobieta bo ma 52 lata więc nie jest starą babcią.
__________________
Igorek - 02.01.2013 r.

Edytowane przez ILLUSION
Czas edycji: 2013-12-26 o 17:09
ILLUSION jest offline Zgłoś do moderatora