Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Kupy, bąki,ulewania - WSZYSTKO WARTE OBGADANIA! Mamy XI-XII'13 cz.I
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-12-31, 09:39   #427
Firjal
Raczkowanie
 
Avatar Firjal
 
Zarejestrowany: 2006-12
Wiadomości: 393
GG do Firjal
Dot.: Kupy, bąki,ulewania - WSZYSTKO WARTE OBGADANIA! Mamy XI-XII'13 cz.I

No to wrzucam mój opis porodu.

25 listopada byli u nas znajomi, jakoś po północy zaczęli zbierać się do domu. Odprowadzamy ich do drzwi i jak to zawsze przy wyjściu zaczęły się najlepsze rozmowy. Ja czuję, że koniecznie musze siku, no ale czekam może pójdą już. I nagle czuje mokro w majtkach – sobie myśle nieźle mnie kopnął po pęcherzu i musiałam popuścić. Skrzyżowałam nogi, bo już wychodzili.Tylko drzwi za nimi zamknęliśmy czuje drugie chlup i mówie do męża że albo się dwa razy posikałam albo mi wody odeszły. Poszłam pod prysznic,umyłam włosy, depilacja i mąż dzwoni do mojej kuzynki położnej z którą byłam umówiona, że jak się zacznie to przyjedzie sprawdzić. Rozwarcie na palec, ani pół skurczu, o 4 pojechaliśmy do szpitala.Jeszcze nam samochód nie chciał zapalić i mąż musiał kawałek pchać :P
W szpitalu standardowo wszystkie badania i decyzja, że podają kroplówe z oksytocyną. Po 6 długich godzinach i tysiącach kilometrów po porodówce żadnego skurczu i żadnego postępu rozwarcia. I decyzja ordynatora po 12 godzinach od odejścia wód że robimy cesarke bo jest duże ryzyko infekcji wewnątrzmacicznej. O 13 byłam po znieczuleniu. 26 listopada o 13:20 mój kochaś przyszedł na świat – dostał 9 punktów – odjęty jeden za kolor. T
Już podczas cesarki coś było nie tak ze mną. Operowało mnie dwóch lekarzy.I tylko słyszałam za tym parawanem jak dyskutują – co za macica, cała napięta, w ogóle nie gotowa, będzie problem – szarpali mocno za brzuch, nie dali rady małego wyciągnąć, zawołali ordynatora do pomocy – on naciskał na brzuch od mojej głowy a oni ciągnęli – uczucie mega nieprzyjemne.
Jak mi pokazali mojego synka to łzy leciały ciurkiem i byłam zdziwiona, że ma tyle włosków i jest taki malutki , bo na wszystkich usg wychodził o 2 tygodnie większy w stosunku do terminu a na ostatnim w czwartek miał 3400 a urodził się 3060 i 51 cm.To był najwspanialszy widok na świecie.
Kacpra zabrali do taty na kangurowanie a mnie zaczęli zszywać. Trwało to ponad godzinę, bo macica się w ogóle nie obkurczała i nie mogli mnie zamknąć. Wyczyścili mi wszystko,założyli dren, trwało to mega długo, zaczynało mi powoli schodzić znieczulenie, anestezjolog podał mi coś do maski, że nie pamiętam co potem się działo. W końcu poczułam,że mnie przenoszą na łóżko i jedziemy. Na Sali czekał na mnie szczęśliwy mąż z synkiem. Przystawili mi go do piersi – od razu złapał, płakaliśmy oboje ze szczęścia.
No i potem mam wszystko rozmyte co się ze mną działo. Zaczęło mi się robić słabo, więc powiedziałam mężowi żeby zabrał Kacperka , zawiózł go na noworodki,żeby go umyli. W międzyczasie przyszedł lekarz skontrolować macicę – nacisnął mi na brzuch – ból tak olbrzymi że znów zrobiło mi się słabo. Jak wrócił mąż to dostałam strasznego krwotoku, normalne kawałki mięsa ze mnie leciały, spadek ciśnienia 60/30, zanikający puls, jakieś maszyny, 5 pielęgniarek,2 lekarzy, panika nie wiedzą co robić. A ja czuje że lece do tyłu na tym łóżku w czarną przepaść i sobie myśle nie zamykaj oczu, nie zamykaj oczu bo będzie koniec. Dostałam adrenalinę, nie umieli mi się wkłuć, zapadnięte żyły miałam. Ogólnie miałam dużo szczęścia, że jak była ta sytuacja to była pielęgniarka u mnie i wymieniała podpaski, bo jak nie to byłoby źle. Bo w tej sytuacji ważna jest każda sekunda. Ogólnie chodziło o to że mój organizm nie wydzielał w ogóle oksytocyny i macica się nie obkurczała i straciłam dużo krwi – morfologie miałam na poziomie 7.
Ale mimo wszystko jakoś źle tego porodu nie wspominam. Ogólnie było lepiej niż się spodziewałam i nasłuchałam. W szpitalu byłam tydzień ze względu na moją dużą anemię i małego żółtaczke.
Firjal jest offline Zgłoś do moderatora