Doskonale rozumiem co masz na myśli

Tez tak mam, że mimo iż staram się być dobrze odbierana i miła, to zdarza mi się zbytnio forsować swoje zdanie, gdy nie ma takiego powodu czy obrażać się, zwijać w kłębek i wystawiać kolce jak jeż... Ale to wynika troche z pewnej niedojrzałości u mnie

Bardzo mi dużo dało to co przeczytałam w książce, że powinno się robić wszystko by nie kłócić się z innymi i nie mówić o innych negatywnie, jeśli tak jest, że kogoś źle odbieramy czy nie zgadzamy się z nim to należy starać się szukać w nim cech wspólnych, dobrych rzeczy i na tym skupiać swoją uwagę. Nauczyłam się, że jedynymi osobami/miejscem gdzie powinnam z siebie wyrzucac takie rzeczy jest najbliższa rodzina - mama, tata, siostra czy ktoś zaufany w ostateczności pamiętnik, ani internet, ani inni ludzie...
Halima miała kiedyś przykład takiego mojego zachowania, czego teraz bym pewnie nie odebrała w ten sposób, chociaż to było nie dawno... Wiem, że czesto jak kogoś
odbieram nie tak, to czesto sie myle i robie to impulsywnie, zapominam ze ludzie są różni i to tez jest wartosc... Ale to mnie jakoś oswieciło i staram się gryźć w język jeżeli chce mówić coś negatywnego... Nie chodzi o to, żeby tworzyć kółka wzajemnej adoracji, ale żeby podchodzić do różnych spraw z większa wyrozumiałością i dystansem, ja się tego ucze ciągle...
I taka postawa, gdzie zachowujemy się jak 3latek nie jest dobrze odbierana przez innych ludzi i łatwiej jednym złym słowem coś zniszczyć niż naprawić 1000....
Nikt nie przepada za marudzącymi i negatywnie nastawionymi, więc trzeba się starać być odbieranym pozytywnie.
Sama teraz pracuje nad lepszym kontaktem z innymi i wiem, że póki co nie mogę się zniechęcać, że na razie to ja wyciągam rękę, po prostu jak coś zasieje, to wtedy to wykiełkuje i może będzie częściej tak, że będę zaczepiana przez innych a nie na odwrót i to poczucie osamotnienia zniknie.. Jestem teraz dobrej myśli, maja na to pewnie też wpływ leki, to że skończyłam z depresyjnym gadaniem na jeden temat i staram się cieszyć tym co mam, jeśli nie mam np bliskiego przyjaciela, to zaczynam doceniać, że mam fajne koleżanki, dobre i to...
Dużą też zmiane we mnie spowodowała praca, poznałam dużo ludzi z ktorymi bardzo łatwo nawiazałam kontakt poprzez budowanie pozytywnego odzewu, uśmiechanie się, zagadywanie, bezinteresowne drobne gesty i widze jak to ogromnie zaprocentowało, naprawde czuje sie tam lubiana, nawet jak tam wpadam teraz po pracy to wzbudzam jakies zainteresowanie ... Ale bierze sie to chyba z tego, że wszelkimi możliwymi sposobami okazuje innym, że ich lubie...

To mi też dało do myślenia.
Jak mój były przesympatyczny Dyrektor na dzień dobry z bananem krzyczy do mnie "O Guardian Angel" (taką dostałam ksywkę)

to nie ma nic co mnie bardziej by ucieszylo

Czy jak panie sprzątaczki z kilometra się ze mną witają czy taki Pan na recepcji

To bardzo buduje we mnie chęć bycia wporzadku wobec innych...