Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Noworoczne Mamusie - STYCZEŃ/LUTY 2014 cz. 10
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-01-10, 22:11   #729
lolita25
Zakorzenienie
 
Avatar lolita25
 
Zarejestrowany: 2010-09
Wiadomości: 5 108
GG do lolita25
Dot.: Noworoczne Mamusie - STYCZEŃ/LUTY 2014 cz. 10

Cytat:
Napisane przez Sheperdess Pokaż wiadomość
Jak Adasia wydzierali na świat:


W Święta Młody trochę mniej się ruszał. Nie na tyle, żebym zaczęła się bardzo martwić, ale zauważalnie słabiej, szczególnie w porównaniu z tym, co wyczyniał wcześniej. Gdyby nie wizyta u położnej w piątek 27.12, pojechałabym na IP w św. Szczepana. Na wizycie powiedziałam położnej o ruchach. Kazała to sprawdzić, od razu zadzwoniła do szpitala i umówiła nas na USG. Dodatkowo, z pomiarów brzucha wyszło, że nie urósł nic od dwóch tygodni. Wtedy już wpadłam w panikę i się poryczałam w gabinecie. Mąż i położna mnie uspokajali, jak doszłam do siebie pojechaliśmy do szpitala. Tak skończyła się nadzieja na poród na oddziale prowadzonym przez położne (dwa przypadki odczuwania słabiej ruchów dyskwalifikują).
W domu coś zjadłam, wzięłam prysznic, jakoś się ogoliłam, choć pewnie kiepsko, bo mi się ręce trzęsły z nerwów, dopakowałam drobiazgi do torby i pojechaliśmy. Na oddziale byliśmy przed 20, położna zaprowadziła nas do 4-osobowej sali, tylko jedno łóżko było zajęte. Nie kazała się rozpakowywać, gdybym szybko miała jechać na porodówkę. Młoda lekarka o króliczych zębach (wielkie te zęby miała, gapiłam się na nie, jak ze mną rozmawiała), która pobierała mi krew 'pocieszyła' mnie, że wywoływanie może potrwać kilka dni. O 21 przyszła położna, która miała się mną zajmować tej nocy. Podłączyła KTG, 20 min później założyła mi dowcipnie pierwszą dawkę leku na wywołanie, po którym miałam leżeć pod KTG jeszcze dwie godziny. Miałam rozwarcie na 1-2cm. Adaś zaczął się mocno ruszać i pisały się też coraz silniejsze skurcze. Niektóre nawet dochodziły do 90%, a były ledwo odczuwalne. Pomyślałam, że skoro mocne skurcze nawet nie bolą, to porodowe też jakoś przeżyję. O ja naiwna.W międzyczasie wyprosili męża i obiecali, że jak coś się zacznie zadzwonią i będzie mógł przyjechać już na porodówkę, nawet w nocy.


Po KTG poszłam zrobić sobie herbatę, coś zjadłam i położyłam się spać, ale zanim zasnęłam pojawiły się bóle krzyżowe i szybko zaczęły robić się regularniejsze. Podłączyłam TENS i trochę leżałam, może nawet drzemiąc między skurczami. Z godziny na godzinę skurcze robiły się coraz boleśniejsze. TENS dużo pomagał, prądy masowały plecy i odwracały uwagę od bólu; co chwilę podkręcałam moc urządzenia. Spać się już nie dało, leżeć też, dostałam paracetamol (który nic nie pomógł), chodziłam po oddziale, ale w pozycji wyprostowanej miałam już dużą chęć parcia. Dostałam coś mocniejszego na ból, nawet trochę pomogło, znowu się położyłam i odpoczywałam między skurczami. Około 6.30, od kolejnego skurczu zobaczyłam gwiazdy w oczach, nagle pojawiły się skurcze w dole brzucha i bolały jak skurczysyn. Zwlekłam się z łóżka i trzymając się ściany doszłam do dyżurki położnych, zaliczając po drodze kilka skurczów, które były już mniej więcej co minutę, a każdy kolejny silniejszy. Ze łzami w oczach powiedziałam, że bardzo boli, ale moja mina i zgięta pozycja chyba mówiły same za siebie. Położna zabrała mnie z powrotem na salę i sprawdziła rozwarcie - 5cm. Od kolejnego skurczu zrobiło mi się niedobrze, myślałam, że zwymiotuję, ale nie. Położna poszła zadzwonić na porodówkę, że jestem w drodze, przyprowadziła wózek, zapakowała na niego mnie, moje rzeczy i zawiozła mnie do sali porodowej, gdzie miałam się przywitać z moim synkiem.
c.d.n.
O rany jak ja się boję jak piszecie o tym chodzeniu przy ścianie
__________________
ŻONA
MAMA LENKI
lolita25 jest offline Zgłoś do moderatora