[niezmienna91]

Cześć,

jestem tu nowa i chciałabym poradzić się Was w sprawie wyboru Nigdy nie byłam dobra w podejmowaniu decyzji. Wiem, że nie zrobicie tego za mnie - ale może któraś z Was miała podobną sytuację?

Mam 22 lata, jestem na 4 roku studiów, złożyłam podanie na Erasmusa od września - za miesiąc będą wyniki rekrutacji, ale raczej się dostanę [mam bardzo dobre wyniki]. Bardzo chcę jechać, już na 2 roku się starałam, ale niestety dziekan nam nie pozwolił. Postanowiłam sobie - nie ważne co, jadę na 5 roku!

W listopadzie dostałam pracę - jest dla mnie świetna, w zawodzie, dobrze zarabiam, dużo się uczę. Chodziłam tam 3 dni w tygodniu, teraz nie mam zajęć i wyrabiam pełny etat. Mam umowę zlecenie do 31 stycznia, okres wypowiedzenia 1 dzień, czyli umowa śmieciowa.

Już na rozmowie kwalifikacyjnej mówili, że szukają kogoś na dłużej, że nie chcą inwestować w naukę a potem kogoś nowego zatrudniać. Chwalą mnie, wiem że dobrze mi idzie. Ostatnio kolega zrobił mi szkolenie, mówił że za 5-6 miesięcy będę spotykać się z klientami, że jestem w świetnym momencie zatrudniona [firma dopiero się rozwija, więc wszystko dzieje się 'przy mnie', nauczę się więcej niż na studiach, bla bla].

I w marcu mam zacząć studia... Gdybym nie chciała jechać na Erasmusa, nie poszłabym wcale albo poszła na zaoczne [magisterka u nas to dno ], pracowałabym. Nie wiem, czy serio mówią o tym zatrudnieniu w przyszłości - skąd mam wiedzieć skoro mam taką umowę... Podoba mi się, praca w zawodzie, dobrze płatna, zdobędę doświadczenie i znajomości.
ALE nie wyjadę na Erasmusa.

Nie wiem co mam robić. Iść na dzienne, przychodzić tam 2 dni w tygodniu [nie wiem, czy się zgodzą], potem w wakacje a potem wszystko rzucić i jechać do Francji?

Czy rzucić studia, pracować, skoro mam szansę...

Dziewczyny, jak myślicie? Czy taka półroczna przerwa nie przeszkodzi mi w znalezieniu pracy po studiach? Wiadomo, jak ciężko się gdzieś zakręcić, zwłaszcza bez statusu studenta, darmowe staże itp...