Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Hardkorowa dieta
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-01-26, 20:57   #4
Vasanta21
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 9
Dot.: Hardkorowa dieta

Dość szybko, po względnie poprawnie zastosowanej do zauważyłam ciekawą rzecz, otóż biegnąc za autobusem (każdy korzystający z transportu miejskiego wie o co chodzi) nie męczę się Miałam uczucie, jakbym płynęła a jak już dobiegłam nie brakowało mi tchu, no szok po prostu. Czy można się dziwić, że po czymś takim uwierzyłam w DO bez zastrzeżeń? Nie można.
Podobno głupota jest jednak nieuleczalna i siła wiary to za mało,żeby to zmienić. Z biegiem czasu i paroma problemami gratis mój przydział czekolady zmienił się w całą czekoladę, kilka pączków i pierogi z truskawkami. Jak się ocknęłam było powyżej 60tki i zapalenie oskrzeli w pakiecie. Ech, takich przebudzeń było wiele. Za każdym razem myślałam sobie - od jutra. Potem szukałam znów błyskjawicznych diet głodówkowych "a potem wrócę na kwaśniewskiego" i tak minęło kilka lat. tym bardziej że zrobiło się po trzydziestce. Koleżanki przytyły po dzieciach i nie tylko, normą stało się to, co za czasów mojego dojrzewania było bezlitośnie wyszydzane. A ja znów parę kilo w te, parę wewte. Jak się robiło na wadze dużo za dużo albo zdrówko za bardzo siadało, obcinałam wegle na jakiś czas (max. wytrzymywałam miesiąc) i znów wracałam do punktu wyjścia. Dieta z ubogiego pastwiska zmieniła mi się w koryto. Najgorszy był jednak ten brak stabilności. tydzień tak, tydzień tak, dwa dni hulaj dusza piekła nie ma a potem post. Zwariować można.

---------- Dopisano o 21:30 ---------- Poprzedni post napisano o 21:07 ----------

Sam Autor DO ostrzega, że jak się tej diety nie stosuje w całej rozciągłości, to można sobie zaszkodzić. I ja sobie zaszkodziłam. Potraktowałam to jak patent na odchudzanie a DO tym NIE jest. Dorobiłam się insulinooporności, a za tym poszły inne problemy hormonalne. Z widocznych tylko jest nadwaga i cóż, spora utrata włosów oraz kiepska cera(w cyklu:duzo insuliny - duzo aktywnych androgenów - dużo wypadających włosów + pryszcze+policystyczne jajniki w USG, hirsrutyzmu nie mam). Na szczęście nic poważniejszego mi nie dolega. Tylko odporność siadła Ostatnio mnie gin okrzyczał, kazał powtórzyć krzywą glukozową i insulinową, postraszył cukrzycą i kazał wziąść sie w garść. Następne wizyty póki co sobie odpuściłam, bo dostałabym metforminę na co nie mam ochoty najmniejszej. Gin zalecił zero cukru, zero owoców, chlebuś ciemny i wodę. Powiedziałam, że tak, oczywiście. Jak już doprowadzę sie do stanu używalności, pójdę sprawdzić te jajniki. Jak będą czyste, to bedę miała tylko potwierdzenie, że robię dobrze, a jak nie bedą to cóż... powróci córka marnotrawna na łono oficjalnej dietetyki. Nie chcę być łysa. Piguły anty przetestowałam i nie sa dla mnie.
Nie jestem pewna, czy po tym jak sie rozlegulowałam da sie wszystko naprawić, ale jestem dobrej myśli.

---------- Dopisano o 21:42 ---------- Poprzedni post napisano o 21:30 ----------

A teraz o tytule watku...
13 stycznia, w poniedziałek rano stanęłam na wadze i ta wredna małpa pokazała 70 kg W sumie nic dziwnego, przez ostatnie dwa miesiące udawałam, że jej nie widzę. Zrobiłam to, bo ostatnie luźne spodnie przestały byc luźne. Czułam się jak spasiony wieprz i wiedziałam, że trzeba coś z tym zrobić. A okres całkiem sie już rozregulował, odwrotnie od innych pco - wiczek, krwawienia mam o wiele za często, owulacji za to podobnież wcale. No i git. Żadnego samca na horyzoncie, coby mi się jajniki do czegoś miały przydać. Świetnie, marzyłam o zostaniu stara panną. Odkąd rozstałam sie z moim porąbanym facetem ta perspektywa powoli staje sie faktem wrr Ale to jedno wiem na pewno, lepiej być samemu niż w złym związku. O wiele lepiej.
Znów popadłam w dygresje. Wracam do diety. Postanowiłam, że przez 15 dni zastosuje sobie mono białko-tłuszczową dietę z produktów, których nie lubię.

---------- Dopisano o 21:53 ---------- Poprzedni post napisano o 21:42 ----------

Uczciwe zero weglowodanów. Wytrwałam, bez spodziewanego bólu i męki 12 dni. Trzynastego po południu mój organizm zwrócił sie do mnie mniej więcej tymi słowami: "Ty kretynko, jeśli nie dasz mi jeść, zrobię ci takie kuku, że popamietasz". A musze dodać, że jak czegoś nie lubię, to często wolę nie zjeść nic. Zdarzyło mi się parę dni wogóle bez jedzenia w tym czasie. To bardzo dziwne, ale chodziłam do pracy (mam daleko), wracałam z niej, marzłam, często docierałam do domu o 18tej. Nie czułam specjalnie głodu i dałam radę. Magia siedemdziesiatki na wadze . W każdym razie 13tego dnia rano było 64,5. I nie sądzę, żeby to była tylko woda. W piatek miałam juz dość i fizycznie i psychicznie. Odkurzyłam wagę kuchenną i tabele wartosci odżywczych i rozpoczełam. Obiecuje sobie, że jesli tym razem znów dam ciała, pójdę na terapię albo elektrowstrząsy albo przejdę na 5xwarzywa i owoce albo jeszcze coś gorszego.

---------- Dopisano o 21:57 ---------- Poprzedni post napisano o 21:53 ----------

Podobno większość ludzi na tej diecie to ci, co wyleczyli się z ciężkich chorób, nielicznym nic nie dolegało. Chorzy mieli motywację, wiadomo. Czy tym razem będę mądrzejsza? Trzymajcie kciuki Będę zdawać relacje, wagowe też.
Vasanta21 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując