Wizażowy Kot Igor
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: po drugiej stronie lustra
Wiadomości: 17 524
|
Dot.: WOMEN ON WEB czyli medyczna aborcja...
Cytat:
Napisane przez rembertowa
w celu zapobieżenia tego rodzaju efektom nie należy narażać dziewczyny na zbieranie pieniędzy na skrobankę, tylko ją edukować, edukować i edukować. Oraz zapewnić dostęp do antykoncepcji.
W Polsce jednakowoż może to być w przypadku niepełnoletniej nastolatki ograniczone. Lekarz może odmówić przyjęcia niepełnoletniej pacjentki, której nie towarzyszy opiekun, może odmówić przepisania tabletek antykoncepcyjnych, musi też poinformować rodziców/opiekunów dziewczyny o wynikach badania. To średnie warunki do tego, żeby się rozsądnie zabezpieczyć przed ciążą. O edukacji seksualnej lepiej nie wspominać.
Pełnoletnia czy nie, nastolatka ma z reguły ograniczone możliwości zarabiania pieniędzy. Uważasz, że jak sobie pozbiera - a postuluje się tu odpłatność rzędu kilku tysięcy złotych - to odbierze stosowną lekcję i nauczy się, że to nie antykoncepcja. Ponieważ wszakże nie wyobrażam sobie tej nastolatki, jak zdobywa w miesiąc te kilka tysięcy inaczej niż dupą, to nie jestem przekonana, czy byłaby to dobra lekcja. Chyba, że mówimy o lekcji przedsiębiorczości. To tak, z pewnością.
Tej nastolatki to śmiało może nie być stać na antykoncepcję postkoitalną, jak gumka pęknie - bo razem z wizytą u ginekologa to ze dwie stówy są - a co dopiero na nierefundowaną w ramach finansowego karania kobiet aborcję. Na antykoncepcję też jej może nie być stać, albo może nie móc wydać tych dwudziestu złotych na tabletki, jak jest niepełnoletnia, a rodzice "konserwatywni".
|
Rembertowo,
nic się nie zmieni w tej kwestii, póki do społeczeństwa ( w szerokim tego słowa znaczeniu) nie dotrze prosta informacja: nastolatki uprawiają seks. Niby wszyscy o tym wiedzą, ale dla części społeczeństwa te nastolatki są bliżej nieokresloną grupą, zjawiskiem marginalnym a nawet, jeśli nie to "mojego syna/córki przecież ten problem nie dotyczy bo grzeczny jest i pilnie się uczy". Według ostatnich badań połowa rodziców nie ma czasu by spokojnie pogadać z własnymi dziećmi, nie wyłaczając więc rozmów o odpowiedzialnym seksie i antykoncepcji. Część rodziców uważa, że to zadanie szkoły. Szkoła uważa, że wspiera rodziców w procesie wychowania, ale tego procesu za rodziców nie stworzy ( słusznie zresztą). Program nauczania tzw. WDŻtów odbiega od potrzeb młodzieży, poza tym te lekcje są rzadko i są dobrowolne. Dlatego organizowane są na 8 godzinie lekcyjnej. Rzadko komu chce się na nie uczęszczać.
I tak oto powstaje nam błędne koło ( "Księdz wini pana, pan księdza"). Rodzice zbyt wiele oczekują od szkoły w zakresie edukacji seksualnej a szkoła (gdzie stale MEN tnie koszty wszystkiego za wyjątkiem ilości lekcji religii- 2 godziny w tygodniu, przy 3 godzinach np. języka obcego) po prostu nie daje rady. Nie tylko ze względów finansowych, ale z prostego faktu, że nie wszystko może zrobić ZAMIAST rodziców. A dzisiejsi rodzice chętnie wolą, by szkoła za nich nie tylko wyedukowała, ale też wychowała wszechstronnie ich dzieci. W samym środku tego błędnego koła tkwi nastolatek, któremu pozostaje internet jako źródło konkretnej wiedzy o antykoncepcji szeroko pojętej. Bo z reguły WDŻetów uczy pani katechetka, czy pani od biologii (to jeszcze pół biedy), gdyż szkoła nie dostanie od kuratorium pieniędzy na stworzenie pełnego etatu nauczyciela WDŻ z prawdziwego zdarzenia. Po prostu dlatego, że tych godzin jest zbyt mało by stworzenie takiego etatu uzasadnić. Czyli wniosek: lekcje WDŻ to przysłowiowy pic na wodę-fotomontaż. Zresztą, nawet, gdyby był nauczyciel z prawdziwego zdarzenia to i tak nie zastąpi rodziców.
---------- Dopisano o 08:12 ---------- Poprzedni post napisano o 08:02 ----------
Cytat:
Napisane przez Rick Blaine
Ale zaraz...Polska to kraj gdzie ubezpieczenie zdrowotne mają osoby pracujące bądź utrzymywane przez pracujących rodziców. Takie osoby odprowadzają składkę w ramach NFZtu. Dlaczego kobieta ma płacić dodatkowo za aborcję ( teraz zdaje się już płaci za znieczulenie przy porodzie...), a faceci za leczenie raka prostaty czy jąder nie? Może by się nauczyli chodzić do urologa!one!one
|
Rick. Każdy płaci składkę. Ale jak nagle potrzebujesz specjalisty to idziesz prywatnie i placisz dodatkowo, czy czekasz rok na wizytę w państwowej przychodni? Wiesz, czasem możesz tej wizyty nie dożyć. To się fachowo nazywa ukrytą eutanazją czy eugeniką. Bo eliminowane są w ten sposób 'słabsze' jednostki społeczne.
Edytowane przez Mijanou
Czas edycji: 2014-01-28 o 07:08
|