[choleroza]

Nie wiem czy w dobrym miejscu umieszczam wątek, ale nigdzie więcej mi nie pasował.
Powiedzcie mi dziewczyny, czy miałyście kiedykolwiek taką dolegliwość jak poranne bóle w odcinku lędźwiowym kręgosłupa? To jest tak ból, który zawsze atakuje nad ranem, po tym jak już ciało wystarczająco się "zastoi". Boli jak pierun i jeszcze promieniuje do brzucha przy oddychaniu.
Ale wystarczy że wstanę i się przejdę i mija.
Atakuje mnie to raz na jakiś czas (ostatnio tylko z tygodniową przerwą) i tak przez kilka czasem kilkanaście nocy pod rząd.
Dodam, że mam skoliozę, którą leczyłam, nosiłam gorset korekcyjny przez kilka lat, ale chyba bez większego skutku.
Ja wiem, że może to z perspektywy czytającego żadna straszna dolegliwość, ale przez to, że się nie wysypiam przez ten ból przez kilka do kilkunastu nocy, a później ten ból puści i jest ok, to mogłabym całe dnie leżeć w łóżku i odsypiać, a tu trzeba iść do pracy itd.
Próbowałam już ćwiczeń na kręgosłup, plastrów przeciwbólowych, spania ze specjalną poduszką między nogami na boku, czy na wznak też.
Próbowałam też spania całą noc na brzuchu - pomagało jakiś czas i przestało.
Powiedzcie, czy któraś z was miała podobnie i jak sobie z tym poradzić, bo chyba zwariuję.

A i mam dopiero 24 lata (!) a przez te bóle zrzędzę jak stara baba