Napisane przez orchidalia
Nie wiem od czego zacząć...
Mam problem za pół roku mam zaplanowany ślub, zarezerwowane wszystko sala, orkiestra, fotograf, tort suknia też, a ja mam wątpliwości... :-(
Jesteśmy razem 6 lat na początku jak zawsze było pięknie normalnie bajka były kłótnie ale to normalne, ale dwa lata temu zaczęło się coraz bardziej psuć, ciągłe kłótnie, awantury o byle głupoty, zmiana w zachowaniu mojego chłopaka i po jakimś czasie jakoś pół roku w pewien wieczór doszło do naprawde ostrej kłótni z jego winy wiem kiedy jest moja wina i umiem się do tego przyznać postanowiłam to zakonczyc, już nie miałam siły, mój D. nie umie przyznawać się do winy, zawsze po kłótni musiałam mu wytłumaczyć czemu to akurat jego wina i dopiero po tym dochodziło do niego że to on zawinił, ale za każdym razem nawet jeśli była jego wina to ja pierwsza podawałam ręke bo jestem ugodowa, ale to już zaczęło być męczące ciągle przyjmowanie na siebie wszystkiego. Więc to skończyłam nie odzywał się jakiś czas, a ja wiem że to krótki okres ale wtedy mi go brakowało i jakby to ktoś powiedział znalazłam pocieszyciela znałam go od dawna, ale to były czysto koleżenskie relacje... Ale pewnego razu byliśmy obydwoje na urodzinach znajomej ja byłam sama i on też, no i zaczelismy rozmawiać to był swietny wieczór rozmawialiśmy całą noc, później zaczeliśmy się spotykać widziałam w nim osobe której o wszystkim moge powiedzieć dobrze się rozumieliśmy mamy te same zainteresowania i było mi przez ten czas świetnie. Ale po jakimś czasie zaczął odzywać się mój D. wszyscy wywierali na mnie presje żebym się z nim spotkała wybaczyła bo przecież tyle razem jesteśmy itp. On mi pisał że tyle razem przeżyliśmy że rodzice traktują nas już jak swoich, że nie moge tego tak przekreślić i on nie wierzy że może być ktoś inny. Zgodziłam się na spotkanie przyjechał z bukietem kwiatów zaczął przepraszać płakać pierwszy raz go widzialam w takim stanie był zmarnowany blady widać było że to się na nim odegrało, więc ja jak zawsze mu wybaczyłam,było mi go żal. Poprosił żebyśmy wyjechali chciał mnie odciąc od tego chłopaka P.. Zgodziłam się wyjechaliśmy było fajnie urwałam kontakt z P. i pewnego wieczoru mi się oświadczył nie wiedzialam co powiedzieć, on mówi że czekał wieczność bo ja wtedy się tak jakby zaciełam ale powiedziałam "TAK" i to był chyba najgorszy błąd ale później tłumaczyłam sobie że to do niczego jak narazie nie zobowiązuje, ale jednak odbyły się rodzinne zaręczyny i oczywiście temat wesela... My nic konkretnego nie powiedzieliśmy a na drugi dzień jego tata pojechał zarezerwować sale stwierdził ze to juz czas zadzwonił do nas prosilismy go zeby nie rezerwowal jeszcze ze musimy sie zastanowic i wtedy klamka zapadla nie miałam odwagi wtedy odmówić tacie mojego D. no i tak się zaczęło... Ale przez cały ten czas myslalam o P. kontaktowałam się z nim pisalismy i duzo rozmawialismy o tym o czym nie moglam porozmawiać z moim D. (podkreślam że nie zdradziłam mojego D.) no i po jakimś czasię się wyprowadzilismy bardzo daleko od rodzinnego domu bo mój D. dostał prace po miesiącu okazało się że P. dostał tu prace nie wiem zbieg okoliczności? Nie mam pojęcia, wiem że jemu na mnie zależy bo powiedział ze on bedzie na mnie czekał nie wiem co mam teraz zrobić? Odwołać ślub? A co na to rodzina? Jak to wszystko odwołać? Ciesze się że mam wsparcie w tacie bo powiedział mi kiedyś że jak nie jestem szczęśliwa to mam to rzucić i nie ważne ze wszystko juz załatwione ważne żebym to ja była szczęśliwa... :-( Poradźcie coś proszę ...
|