Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane cz.II
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-02-15, 13:22   #2397
rickybobby
Wtajemniczenie
 
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 2 658
Dot.: Najgorsze, najdziwniejsze NUMERY WYKRĘCONE PRZEZ FACETÓW - przeżyte, zasłyszane

Cytat:
Napisane przez Alessa80 Pokaż wiadomość
Porządki na strychu i stare fotografie przypomniały mi drugi poważny związek, psia jego mać. Chłopczyna ni stąd, ni zowąd wprowadził mi się po trzech tygodniach do domu i tam zaśmiardł na parę lat. Wstępnie snuł plany pełne obfitości, pieniędzy, plantacji, a gdy dzień matury nadszedł, schował się pod kołdrę i oznajmił głosem drżącym, że się nie wybiera. Siłą nie dało go wyciągnąć ani telefonem od straszliwej mamusi, zaplanował bowiem, że pracował będzie, a nie - czas na studia tracił. Oho.

Porozwieszał ogłoszenia o chęciach do pracy w miejscach niedozwolonych, za które otrzymał mandat. Poleżał trochę pod wspomnianą kołdrą w rozpaczy, po czym zabrał się do Diablo i tam utknął, biedaczyna. Codziennie przez kilkanaście godzin zdrowo w klawiaturę rąbał, ze łzami w oczach kwiczał, gdy przeszedł poziom: "filmik! Filmik! Chodź zobacz!".

Stołował się potajemnie u mojej babci, z moją, o zgrozo, pomocą. Moi rodzice byli trochę w tym czasie trefni, żeby nie powiedzieć - patologiczni, więc babcia ratowała mnie obiadem (studiowałam wtedy). Jednym dziennie, tylko dla mnie, bo słusznie zapowiedziała, że pasożyta żywić nie będzie. A ja, głupia, zanosiłam mu ten obiadek. Robił trochę minę psa zbitego, który został przyłapany na kradzieży, pytał, "a co ty będziesz jeść?", po czym, przy jednoczesnym rąbaniu jedną ręką w klawiaturę, jakoś tak się samo mu zjadało.

Wielka chwila, wyprowadzka. Dla mnie niebo, uwolnię się od familii. Zaplanowane wszystko, trzy graty na krzyż spakowane, dogadani jesteśmy z właścicielem mieszkania. Wszystko układa się cacy, bo pan znalazł pracę. Tego samego dnia delikwent z pracy wraca i oznajmia, że ją "stracił", bo on jeszcze nie jest na wyprowadzkę gotowy (czytaj: utrzymuj mnie). Bez kocyka poleżał, bo lato wtedy było, wzdychając, z dramatycznie ułożonym przedramieniem na czółku. Przepracował może z pół roku z naszych kilku lat razem.

Miałam liche alimenty i stypendium naukowe, które wystarczały na 15 dni, a później trzeba było ostro kombinować. W dzień wypłaty stypendium mój wybranek już od rana się palił, by ze mną po nie wyruszyć, po czym nieodmiennie połowę przepuszczał na wędki, robaki i inne skarby.

Uzbierałam jakieś grosze, jedziemy w góry. Cały dzień w jedną stronę, wychodzimy z pociągu, cudownie jest. Skarb się rozgląda, biedny, za kocykiem i Diablo, a tu ni ma!! Po trzech godzinach wsiadamy w pociąg i wracamy do domu, bo jemu się w ogóle tu nie podoba i drogo jest.

Przestaliśmy ze sobą sypiać. Jeśli się udało raz na trzy miesiące, to można orgią nazwać. Po straszliwej awanturze, którą wywołałam - bo ile można grzecznie pytać i być zbywanym? - dowiedziałam się prawdy! Otóż on mnie się brzydzi i wstydzi!

I gwóźdź do trumny, kto delikatny, niech sobie odpuści akapit. Robię pranie, 50 stopni, wirowanie maksymalne, wyciągam gacie, wieszam... A tam dziesięć sztuk osranych tak spektakularnie, że pralka nie dała rady. Pędzę zapytać, czy aby nie chory mój skarbek cholerny, a on na to "ojej, ja przepraszam, ja już będę się podcierał".

Dobrowolnie wynieść się nie chciał, tom mu wmówiła, że go zdradzam i go nie chcę. Trochę popłakał, jeszcze trzy tygodnie posiedział (bo własna matka też go nie chciała) i w końcu poszet! Wyrzuciłam po nim, słuchajcie, osiem 120-litrowych worków śmieci, bo wszystko maniakalnie zbierał. Potłuczone kafle, stare buty robocze po kolegach, cegły... To miał być na wykończenie domu naszego!

Żalił się straszliwie kolegom, że nie wie, jak tak mogłam, przecież dobry chłop byłem, mówił, nie biłem i nie piłem, a tu taka czarna niewdzięczność. Niedoszła teściowa zaś dodawała: utrzymywał cię, parę lat, dziewucho, pracował, zamiast się uczyć, a ty wyrodna, co?!

Ale, moje drogie, ten brylant nieoszlifowany znalazł sobie nową damę serca, która za niego wyszła, utrzymuje go i są zadowoleni - tak słyszałam. Proszę się nie znęcać, kochane, nad moją głupotą - to było bardzo dawno temu - i teraz jest to już wyłącznie anegdotka.
Nie będę się znecać, tylko jedno pytanie mam: On się wprowadził do Twojego domu rodzinnego jeszcze jak byliście w szkole? Jak to się stało, Twoi rodzice się zgodzili?
rickybobby jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując