Nie mam pojęcia, trudno ocenić mi samej, tym bardziej że ćwiczę dopiero od niedawna. Zaczęłam coś tam w styczniu (kilka razy) no i teraz luty.
Nie traktuję tego jakoś śmiertelnie poważnie, tym bardziej że jestem szczuplutka, ale chciałabym sobie trochę wymodelować ciałko. 
Poza tym fajnie mieć jakąś rutynę w ćwiczeniach, coś robić.
Z tego powodu nie mam też jakiegoś parcia na to żeby wykonać cały skalpel etc.. tylko moim piorytetem jest coś innego : 
po prostu ćwiczyć.  Na wykonanie wszystkich ćwiczeń przyjdzie czas. Gdybym np. dała sobie za cel żeby wykonać wszystkie ćwiczenia tak jak lecą w 40 min. - poddałabym się po 2 tygodniach.. - probowalam tego w maju, to wiem. 
Ja zaczelam tak: 20 min ćwiczeń - różnych, z 6 minutowek z Ewą + jakieś swoje ćwiczenia ktore znam jeszcze z w-fu

 ale grunt żeby cwiczyć i te 20 minut zrobić.
Za dwa dni znow 20 minut, potem koljne dni 22, 24... aktualnie jestem na 30 minutach i łączę w tym skalpel, jakieś ćwiczenia na pośladki, jakieś 6 - minutówki. 

Ale co ważne: RUSZAM SIĘ. 
Niedawno - w grudniu, poszlam do sklepu i strasznie bolał mnie bark, sytuacja powtorzyla sie kilkakrotnie. Wygooglowalam i okazalo sie ze jak ktos ciagle siedzi, nie rusza się to to może tym właśnie skutkowac. 
Także - grunt: ruszać się, ćwiczyć, robić cokolwiek - i małymi kroczkami dojść do tego żeby np zrobić cały skalpel lub inne ćwiczenia. Ale powolutku, nie jakimiś zrywami - bo wtedy (akurat w moim przypadku prosto o zniechęcenie).