Napisane przez rembertowa
to taka podstawowa lekcja z zakresu nauki o języku: słowa znaczą. I jak używasz jakiegoś słowa w innym niż powszechnie przyjęte znaczenie - to musisz to zaznaczyć, bo inaczej się nie dogadasz. W razie wątpliwości - autorytetem jest stosowny słownik.
Zatem, kiedy piszesz, że jesteś wegetarianką, w dodatku w odpowiedzi na uwagę, że zróżnicowana dieta wymaga sporych nakładów finansowych, nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że masz na myśli "styl życia".
Oczywiście, wywód o jedzeniu eko i że kosztuje ma się nijak do mojego komentarza, który traktował o tym, że wegetarianizm jako taki nie oznacza ani zdrowej diety, ani diety zróżnicowanej, ani diety drogiej, jedzenia ekologicznego czy czego tam jeszcze. Twoja argumentacja cierpi na podstawowy błąd - mieszasz sobie dwie różne kategorie i wychodzi ci bzdura. Naprawdę, nie trzeba być szczególnie dobrze poinformowanym, by być w stanie wyobrazić sobie, że dieta oparta na ekologicznych produktach będzie droższa, niż dieta złożona z marketowych śmieci - niezależnie od tego, czy będzie zawierać mięso, czy nie. Istnieją ludzie jedzący mięso, którzy dbają o to, by kupować żywność ekologiczną, jajka zerówki oraz mięso produkowane w warunkach nieprzemysłowych.
Nawiasem mówiąc, jeśli wyłączy się z obszaru zainteresowań półprodukty i wegetariańskie/wegańskie gotowce oraz nie używa przesadnie dużo zamienników - typu jakieś fake meat, wędliny sojowe o smaku kurczaka i smalczyki wegańskie - to dieta wegetariańska wychodzi tak samo tanio lub wręcz taniej od diety opartej na mięsie. Co mówię jako wegetarianka z prawie dwudziestoletnim stażem.
ps: uwagi o słowach, znaczeniu, prowadzeniu dyskusji można by też poczynić w kontekście "dyskusji" o prostytucji, feminizmie, patriarchacie, płci - ona cierpi na ten sam zestaw bolączek, co "dyskusja" o wegetarianizmie.
|