|
Przykra sytuacja
Z góry przepraszam, jeśli założyłam wątek na nieodpowiednim forum, ale jestem tu nowa.
Chodzi o to, że byłam wczoraj świadkiem niezbyt miłego zachowania matki wobec dziecka. Stałam na przystanku, obok przechodziła młoda kobieta z córką (malutką, ok. 4-5 lat) i niemiłosiernie się na nią darła. Padło "zobaczysz, oddam cię do domu dziecka" i kilka epitetów, których nigdy nie użyłabym wobec takiego szkraba nawet w największych nerwach. Mała strasznie płakała, zrobiło mi się jej żal i zwróciłam kobiecie uwagę, że nie powinna mówić w ten sposób do córki. Ale ona kazała mi się zająć własnymi sprawami, a dwie kobiety, które stały ze mną na przystanku, powiedziały, że "to bezstresowe wychowanie wyżarło już ludziom mózgi, a najbardziej to się mądrzą ci, co nie mają dzieci".
Zrobiło mi się przykro. Kończąc liceum (ładnych parę lat temu), pracowałam w weekendy jako niania i na placu zabaw widziałam czasem matki, które podnosiły na dzieci głos, ale jednak krzyknięcie "Jasiu, do jasnej ciasnej, zostaw to, bo zrobisz sobie krzywdę!" to nie to samo, co darcie się na środku ulicy i grożenie, że się dziecko porzuci. Nie wiem, może sama nie mam jeszcze dzieci i nie jestem żadnym autorytetem w kwestii ich wychowywania, ale niepojęta jest dla mnie wczorajsza sytuacja i reakcja ludzi. Ja rozumiem, że rodzic też człowiek i ma prawo się zdenerwować, ale to była gruba przesada...
|