Tak więc mój problem polega na tym że zupełnie sobie nie radzę z chłopakiem, właściwie z tym jego ciągłym paleniem zioła.
Ma jedną wadę której nienawidzę i której chyba nigdy nie zaakceptuję- palenie marihuany.
Nienawidze tego, pali codziennie wieczorami i nie chce przestac, ma przez to oczy sine jak wampir.
Nabawil sie ogromnych dlugow..
Ostro przesadza, ale tlumaczy mi ciagle ze to lek ktory uzdrawia i nic mu nie bedzie, ciągle wymienia jakie to "Zielony liść" ma zalety i uzdrawia ludzi..
W dodatku..

No.. Najgorsze jest to..
Dowiedzialam sie kilka dni temu ze handluje, bardzo mnie to ruszyło.
Myślałam że mi serce pęknie i go zabiję na miejscu ale odeszłam, po prostu sobie poszłam i nie miałam najmniejszej ochoty na niego patrzeć..
Nie rozmawiam z nim od dobrych kilku dni, kurcze tęsknie za nim..
Bardzo go kocham, chce być przy nim zawsze.
Ale on nie do końca daje mi możliwości myśleć w ten sposób.
Najgorsze jest to,że ja robię dla niego co się da.
Jestem początkującą fotomodelką, jeżeli chłopak nie pozowala mi do aktów czy zdjęć rozbieranych, jestem w stanie to zaakceptować i się dostosować do jego poleceń.
Jeżelui czuje ze on ma oczekiwania wobec mnie, staram sie je spełnic, bo chce byc dla niego idealna.
Chłopak z niego naprawdę niezastąpiony, bardzo dobrze mnie traktuje.
Dopóki nie zapali chodzi jak "na bombie", o wszystko sie mnie czepia, krzyczy i w ogole nie zastanawia sie nad tym co mowi. Potrafi mnie obrazic, skrytykowac, a nastepnie wyjsc na "blanta" i po powrocie przytulac i przepraszac. Mam juz dosc tej hustawki nastrojow, tego nie da sie wytrzymać.
Mam juz dosc tego wszystkiego.
Ręce mi opadają, a on nic sobie z tego nie robi.
Mam wrazenie ze nic do niego nie dociera, wpiera mi swoje mądrości, które w ogole nie mają sensu, a ze mnie robi wariatke.
Uwaza mnie za głupią(tak mi sie wydaje) i non stop czepiającą się babe.
Dużo razy w takich przypadkach ludzie radzą zagrozić zerwaniem, próbowałam..
Ale nie potrafię go zostawić, drodzy forumowicze, proszę o pomoc i obiektywne opinie.