Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Czy samo kochanie wystarczy?
Podgląd pojedynczej wiadomości

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2014-03-04, 07:59   #8
mary_poppins
sissy that walk
 
Avatar mary_poppins
 
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 668
Dot.: Czy samo kochanie wystarczy?

Cytat:
Napisane przez kate137 Pokaż wiadomość
Zazwyczaj tylko tu czytałam, a nigdy nie pisałam, więc to mój pierwszy temat właściwie.
Mam 21 jeden lat, można powiedzieć młodziutka i niedoświadczona obecnie w pierwszym związku z facetem. Mój kochany TŻ albo po prostu powiem normalnie M. jest 20 latkiem. Jesteśmy zakochani w sobie, jesteśmy ze sobą od pół roku i ja wiem, że to krótko... Tylko, że mam pewne wątpliwości, nie bardzo wiem, jak sobie z nimi poradzić, dlatego dobrze by było usłyszeć obiektywną ocenę.

Kocham swojego chłopaka i on kocha mnie. Nie wątpię w uczucia do niego, ani on we mnie, rozmawiamy, wspieramy się itd. Jednakże obecnie jest to związek na odległość : poznaliśmy się przez internet, zaiskrzyło, spotkaliśmy się i zakochaliśmy w sobie. Spotykamy się raz albo 2 razy w miesiącu, dosyć krótko bo raptem na parę dni / weekend... Ale codziennie rozmawiamy przez kamerkę itd. Półtora roku musimy wytrzymać, ponieważ wtedy dopiero ja będę mogła się przeprowadzić bliżej niego (jestem w połowie studiów licencjackich, chcę je zakończyć tutaj). Podróż do M. zajmuje mi 6, 7 godzin, więc jest to uciążliwe. I tutaj mimo tego, że M. jest kochany, że słucha moich żalów, wspiera mnie psychicznie itd, mamy wspólne zainteresowania pojawiają się pewne zgrzyty.
M. nie jest w stanie do mnie przyjeżdżać, ponieważ jest na utrzymaniu rodziców, nie pracuje ani się nie uczy, a jego rodzina ma ciężką sytuację finansową, a przynajmniej tak M. mi zawsze mówi. M. ma wykształcenie zaledwie podstawowe - pewne rzeczy się działy w jego życiu i nie dokończył edukacji, od 18 roku życia siedzi i nic nie robi, gra i siedzi na necie, wychodzi na spacery itd. Ma 20 lat - niby niewiele, niby całe życie przed nim. Jednak ja mam wrażenie, że on nie chce się zmieniać, cały czas go motywuję, by poszukał pracy, albo najlepiej dokończył wykształcenie. Potwornie mu głupio że olał gimnazjum i nie ma nawet gimnazjum ukończonego, ale przecież żyjemy w XXI wieku; jestem pewna, że są szkoły dla dorosłych, które pomogłyby mu podnieść kwalifikacje. Osobiście mi to nie przeszkadza, ale chodzi mi o to, że jest to przydatne w pracy; albo żeby wyrobił sobie jakiś zawód... Nie wiem, cokolwiek. Ja mam stypendium naukowe obecnie, więc niby mam pieniądze żeby do niego przyjeżdżać, ale zaczyna mnie to irytować, bo "do takiej pracy nie pójdzie, bo to grosze się zarabia" albo inne tego typu wymówki. Do szkoły nie chce pójść, nawet na durne ulotki nie pójdzie pracować. Tak bym chciała by zarobił na bilet do mnie - nie mówiąc o tym, że mam teraz wyjątkowo przez półtora roku wolne mieszkanie, więc mogłabym go przenocować przez parę dni. Złości mnie to; ta ciągła wymówka, że jest biedakiem, że nie ma kasy by przyjeżdżać... Chociaż raz. Gdyby raz przyjechał... Nie powiem ile kasy ja już zużyłam na przyjazdy, jemu niby jest głupio, ale poza tym nic nie robi. Bilet do mnie w tę i z powrotem dla niego kosztuje 160 zł. Gdyby poszedł na ulotki, albo do pracy fizycznej, myślę że to nie jest tak olbrzymia kwota do zdobycia.
Do pośredniaka nie chce iść także - twierdzi, że woli żebrać niż tam chodzić.
Po prostu ja wiem, on ma zaledwie 20 lat, nie myśli o przyszłości itd... Niby mówi mi takie kochane rzeczy, jak że chciałby mieć ze mną dzieci, mieszkać razem, slub itd itd... A rzeczywistość wygląda tak, że gdybym np. ja teraz wpadła, to znikąd nie mogę oczekiwać od niego pomocy... Oczywiście się zabezpieczamy (tu znów moja inicjatywa, bo używamy tabletek) więc raczej to nam nie grozi, ale...
Z drugiej strony nie chcę wyjść na jędzę;kocham go, a myślę o rozstaniu z powodu braku pracy. Właściwie sam fakt, że jej nie ma to jedno, ale denerwuje mnie to, że NIC nie robi, by to zmienić. "Niby" szuka, ale to szukanie skończyło się jedynie na tym, że dał ogłoszenie w internecie o pracę. Też mi szukanie... Kiedy o tym rozmawiamy, on się denerwuje, mówi że ma wrażenie, że chce go zmienić, a on chce być kochany za to kim jest itd... Jestem młoda i niby też nie jestem samodzielna - ale ja nie siedzę całymi dniami grając w gry i nic nie robię.
Ostatnio nie wiem, co ze sobą począć, bo M. poza tym, że nie ma chęci pracować ani się uczyć to bywa zazdrosny bardzo. Ja również trochę taka jestem, ale ostatnio M. mnie strasznie zdenerwował, bo okazało się, że sprawdzał mój numer w jakiś gpsach internetowych czy innych głupotach, żeby sprawdzić czy faktycznie jestem w domu. Mówi, że to z miłości i inne takie głupoty, ale nie chce by mnie sprawdzał. Powiedziałam mu to i mam nadzieję, że zrozumiał.
M. nie ma samych wad - jest kochający, słodki, słucha mnie i wspiera psychicznie. Mam pewną chorobę, powiedzmy nieco wstydliwą i muszę brać leki nonstop, ale jemu to nie przeszkadza, akceptuje mnie taką jaką jestem i nie chce we mnie nic zmieniać. A ja łapię się na tym, że jego chcę zmienić ; chcę by poszedł się uczyć pracować, chcę by zarobił na przyjazd do mnie, by wykazywał inicjatywę większą, chcę by mi ufał i nie podejrzewał o zdradę tylko dlatego, że nie odpisuję od razu na sms-a, bo jestem na zajęciach w szkole. Dręczy mnie to ostatnio. Chciałabym być z nim na zawsze, ale ciemno widzę tę naszą przyszłość. Mam nadzieję, że weźmie się w garść... A jednocześnie jestem zła na siebie, że oceniam go przez pryzmat chęci do zarabiania pieniędzy.

Rozpisałam się, ale mam nadzieję, że ktoś to przeczyta. I poradzi mi tak z obiektywnego punktu widzenia, co powinnam zrobić. Czy dobrze myślę, czy jestem zbyt surowa dla niego. W każdym razie jakiekolwiek posty byłyby miłe; przynajmniej dowiedziałabym się, jak to z zewnątrz wygląda.
Najpierw myślałam, że problemem jest związek na odległość, ale jak czytałam dalej... Nie, kochanie nie wystarczy. I chociaż różnie się ludziom w życiu układa i można skończyć 18 lat mając różne wykształcenie, to mimo wszystko w dzisiejszych czasach mamy TYLE możliwości nauki, że skończyć z wykształceniem podstawowym to niemal nierealne! Gdyby ruszył tyłek i poszedł do darmowej szkoły weekendowej dla dorosłych, to byłby w stanie skończyć i gimnazjum, i liceum - na naukę ma mnóstwo czasu. Ale ponieważ nie każdy musi mieć wykształcenie, i można być wspaniałym pracownikiem fizycznym nawet po podstawówce, to wypadałoby, by bez względu na wszystko Twój chłopak poszedł do pracy. Ale nie! Bo "w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem", względnie nowy argument - za mało płacą, za ciężko robić... No wybaczcie, jeśli wymagania co do warunków pracy ma 20-latek, który skończył szkołę podstawową i od tego czasu niczego innego poza graniem na komputerze nie zrobił, to ludzie po jakichkolwiek studiach powinni chyba z miejsca dostawać pracę za grube dziesiątki tysięcy, z osobistym służącym w pakiecie. No błagam, WYMAGANIA? On na ulotki nie pójdzie? 20-LATEK PO PODSTAWÓWCE I BEZ ŻADNEGO DOŚWIADCZENIA ZAWODOWEGO? Świat się kończy.

Bez względu na to, czy nie chce iść do pracy bo mu nie zależy by do Ciebie przyjeżdżać, czy bo jest leniem, to i tak nie rokuje.
__________________
Cytat:
Napisane przez dombro
Nie chcę być niedelikatna, ale wymyślasz problemy z dupy.
mary_poppins jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując