Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Mamusie Marzec/Kwiecień 2014 cz. 6
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-03-04, 15:16   #4564
elunka88
Zakorzenienie
 
Avatar elunka88
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 13 212
GG do elunka88
Dot.: Mamusie Marzec/Kwiecień 2014 cz. 6

Młody śpi, więc będzie opis porodu:
24.02.2014 - pojechałam na KTG do szpitala. Moja gin zrobiła mi USG, stwierdziła, że jest za mało wód płodowych i mnie położy na obserwację. Oczywiście zapytałam czy mogę przyjechać po południu, bo nie mam czasu teraz
I zapytałam czy brać do torby rzeczy Małego, powiedziała, że nie koniecznie.
Ok 16 byliśmy z powrotem na IP. Położna uzupełniła co trzeba, pyta czy jestem ogolona i mam lewatywę. A ja "A po co?? Ja tu nie przyjechałam rodzić" A ona do mnie w jakim celu, to jej mówię, że na obserwację
Powiedziała,że bez dziecka raczej już nie wyjdę. Ja

25.02.2014 - od rana robili mi KTG, USG, badanie ginekologiczne - swoją drogą ten fotel wyglądał jak do tortur w średniowieczu i miał takie skórzane pasy do przypinania nóg okazało się, że szyjka bardzo twarda i zamknięta.
Potem podali mi kroplówkę z oxy, ale nie wiele podobno to dało.
Nagle ok godz 15 wchodzi do sali położna i mówi, że mnie prosi do zabiegowego. Okazało się, że będą mi zakładać cewnik na szyjkę, tzw.balonik. A ja w dresach (a dzień wcześniej widziałam jak laska po korytarzu pomykała z tym wiszącym cewnikiem między nogami i myślałam że to tak musi wisieć i trzeba być w koszuli). Mówię do lekarza, że muszę zdjąć spodnie, on że raczej, a ja "A jak wrócę do sali" miałam wizję siebie z gołą lecącą korytarzem. Zakładanie bolało. Potem tylko miałam ból brzucha jak na @.
Po południu przyjechał mąż, posiedzieliśmy do ok 20.30, już miałam dość mocne skurcze. Koleżanka z sali miała zakładany cewnik godzinę wczesniej i nic jej się nie działo, więc myślałam że ja jestem mięczak, bo mi same łzy leciały. Mąż pojechał, nie mogłam uleżeć na łóżku, bo mnie bolało, poszłam na korytarz spacerować. Wyczaiła mnie położna jak się zwijałam z bólu, zapytała co i jak i zaprosiła do lekarza na badanie, chociaż nie chciałam, bo wolałam rozchodzić jeszcze. Ten ogląda i mówi :urodził się! Rozwarcie 3 cm! Na porodówkę! To było ok. 22:30.
Nagle wszystko przyspieszyło. Kazali mi przynieść lewatywę (nawet nie czułam, więc się nie bójcie jej) przebrać się w koszulę, wziąć dowód i jechać z położną piętro niżej na blok porodowy.
W tym czasie dostałam sms od męża jak bóle.Powiedziałam, że jadę na porodówkę. On, że zaraz będzie.
potem KTG, w między czasie uzupełnianie dokumentacji. Kazali mi czekać, bo kończył się jakiś poród i mi przygotowywali łóżko Godz 23:30 - Zapytałam położnej czy mogę chodzić po korytarzu z mężem - wiem, że stawiają na aktywny poród. Pozwoliła. W czasie skurczu opierałam się o męża, wyzywałam go, klęłam jak szewc etc. Spacerowaliśmy tak do prawie 1 w nocy, w końcu położna mnie wzięła na łóżko, bo widziała, że nie daję rady. Dostałam gaz rozweselający i zastrzyk w dupsko.
Gaz fajna sprawa, trochę jak po małym spożyciu, między skurczami przysypiałam. Jak już było pełne rozwarcie i zaczęliśmy przeć było lepiej
wiedziałam, że jak przychodził skurcz musiałam dać z siebie wszystko, żeby szybciej skończyć i zobaczyć Mikiego. A jak były skurcze bez parcia to mnie wkurzało, że darmo się męczę
Co chwilę pytałam położnej czy długo jeszcze, kobieta cierpliwa jak Anioł, jak tylko krzyczałam, że idzie (skurcz) od razu do mnie podbiegała i pomagała w parciu.
Nadszedł moment, gdzie czułam jakbym miała coś między nogami, to było przodogłowie. I wtedy chyba zaczął się problem, bo nie mogłam wypchać reszty. Czułam jak mnie nacięła, ale to pikuś. Byłam na to gotowa przy takim klocku dużym Potem zadzwonili po jednego lekarza (słyszałam jak mówiła, że moja gin prosiła żeby odbierał poród i mnie szył). Chcieli podać kroplówkę z oxy, ale podali chyba na wzmocnienie. Zaczęli opuszczać łóżko, ja znowu "A po co?" A ona 'Na poród" I mówi, że jak teraz pójdzie tak ładnie jak ostatnio to będzie koniec. Poczułam się jak superwomen! Zebrałam tyle siły ile miałam i czułam jak wychodzi nagle patrzę a położna trzyma "coś" na rękach Boże, jaki on malutki! Szybko podniosłam koszulę i położyły mi go na piersi. To jest nie do opisania dziewczyny!

Potem położna wygrzebała łożysko - poczułam na koniec, i gin mnie zszył. Trochę bolało, ale to już było nie ważne
Jak miałam wstać już na łóżko do przewiezienia na salę, zasłabłam. Podobno straciłam dużo krwi. Dalej średnio pamiętam. Nogi mi się trzęsły okropnie z zimna i wiem że mąż stał nade mną i się gapił

Na sali położyli mi Mikołajka obok na łóżku i pokazywali jak karmić. Bałam się usnąć, żeby go nie zgnieść, ale byłam tak zmęczona, że obudziłam się o 6 rano.

Aha, jak już byłam na korytarzu z mężem kazałam mu szukać skarpet w torbie, bo dziewczyny na wizażu mówiły, że stopy marzna
__________________
Mikołajek
26.02.2014



Obudził mnie trzepot skrzydeł
Wyjrzałam przez okno
Na parapecie zostało
Białe piórko -
Pamiątka po Tobie
Mój Aniołku

01.12.2012 [*]
elunka88 jest offline Zgłoś do moderatora