Nie będę miała długiej sukni tylko krótką, więc szanse na pobrudzenie czy rozerwanie są małe.
Ślub mam o 11:00 i ledwo zdążę się wyszykować, więc nie mam kiedy wcześniej zrobić zdjęć, a uwierzcie że wolałabym tak zrobić. Myślałam nawet, żeby prosto z urzędu jechać na zdjęcia, ale co wtedy z gośćmi zrobić?? Kazać im iśc samym na salę i tam czekać?

To też tak dziwnie jakoś. Więc postanowiliśmy, że po wyjściu z urzędu pojedziemy wszyscy na salę, przywitamy gości, wypijemy szampana, zaprosimy wszystkich na obiad, potem pierwszy taniec, trochę zabawy i w jakiejś przerwie wyskoczymy na zdjęcia (obok sali weselnej jest ładny las, w pobliżu jest rzeka, jezioro itp więc chcieliśmy coś takiego tylko).
Jeśli się pogoda nie uda to "dorobimy" jakieś fotki "po", no ale wolałabym jednak już zrobić je w ten właściwy dzień i w pełnej krasie....
Może trochę przesadziłam z tonem wypowiedzi wcześniej, ale zdenerwowałam się czytając,
jaki to straszny nietakt wyjść na chwilę z sali, żeby sobie zrobić zdjęcie z mężem bez udziału gości. Zresztą kiedyś to było normalne, tylko teraz jest moda na jakieś wyrąbane sesje całodzienne nie wiadomo gdzie
