Napisane przez Czarnamery
Witam! Mam taki problem a więc od dwóch lat jestem z facetem. Na samym początku było pięknie jak w bajce. Wydawał się super facetem, zabiegał o mnie, starał się, rozpieszczał mnie, wspierał, martwił się o mnie, wciąż dzwonił, wysyłał smsy, wspólne wyjazdy nikt nigdy nie był tak we mnie zakochany jak on. Na początku nie podobał mi się, nie chciałam z nim być, olewałam go ale z czasem i ja się w nim zakochałam. Byłam szczęśliwa, myślałam, że wreszcie będę miała takie życie o jakim zawsze marzyłam. Myślałam, że to na niego czekałam całe życie... Po 7 miesiącach związku oświadczył mi się. Zaręczyny oczywiście też jak z bajki. W lipcu 2013 roku postanowiliśmy, że weźmiemy ślub w maju 2014. Ale dodam, że od jakiegoś czasu wcześniej już często się kłóciliśmy, były sprzeczki, ale jednak chcieliśmy tego ślubu. No i się wszystko pozmieniało, było między nami coraz gorzej, zaczął się mniej starać o mnie, już tak o mnie nie zabiegał. Stał się trochę agresywny, z nerwów zdarzyło mu się rzucić krzesłem, krzyczeć na mnie, być nie miłym. Zaczął mnie poniżać w towarzystwie, nie słyszałam od niego żadnych komplementów tylko teksty typu: "Masz studia ale nie możesz znaleźć pracy i po co je było kończyć w ogóle.", "Magister za 5 zł" itp., było tego masę. W sylwestra miarka się przebrała. źle się zachował wobec mnie i postanowiłam, że lepiej będzie jak ten ślub przełożymy. On się na to nie chciał zgodzić. Zrobiło mi się go szkoda i jednak nie odwołałam tego ślubu. Zamówiłam sukienkę, zaproszenia itp. Wciąż sądziłam, że po ślubie może się zmieni, że będzie lepiej. Nonsens. Ale jednak na początku lutego znowu wydarzyła się pewna sytuacja. Pewnego dnia powiedział mi, że dziś się napije. Wieczorem do niego dzwoniłam chyba z 8 razy, nie odebrał bo napił się i poszedł spać, tak powiedział. Następnego dnia dochodziła godzina 11 a on nadal się nie odzywał. A ja po prostu się martwiłam, myślałam sobie co się z nim dzieje, że do tej pory się nie odezwał. Więc postanowiłam, że znowu do niego zadzwonię. Nie ukrywam podniosłam na niego trochę głos bo byłam zdenerwowana.A on do mnie: "Mogę sobie robić co mi się podoba, jesteś dz...ką, j....ą szm....ą, że w sukni ślubnej i tak będziesz chu....o wyglądać i żebym sobie ją w dupę wsadziła". I wtedy już wiedziałam, że za niego nie wyjdę, zresztą trudno się dziwić, taką decyzję każda by podjęła. Baaa , nawet by odeszła.... On jeszcze wciąż miał nadzieję, że ten ślub będzie, myślał, że żartuję. Ale jednak po wspólnej rozmowie odwołaliśmy ten ślub. W końcu ochłonęłam. Postanowiliśmy, że przez ten czas nadal będziemy w narzeczeństwie, będziemy pracować nad tym związkiem, on miał się zmienić. Chciałam aby poszedł na terapię do psychologa i w końcu wyszło tak, że ja zaczęłam z nim chodzić na terapię. Dodam, że trafiliśmy na nie zbyt dobrego psychologa gdyż po 3 spotkaniach babka dała nam jasno do zrozumienia, że ona nam nie może pomóc!? Bo on się nie może określić czego on chce. I od miesiąca kiedy odwołaliśmy ten ślub jest jeszcze gorzej. A nie sądziłam, że może być jeszcze gorzej... a jednak. On jak twierdzi nie może się otrząsnąć po tym, że ślubu nie będzie, miał trochę doła. Teraz mniej się do mnie odzywa, rzadko dzwoni, spotykamy się normalnie ale jakiś dystans między nami jest. Jeśli chodzi o mnie to cieszę się, że podjęłam taką decyzję ze ślubem, nie chciałam go tak naprawdę, miałam masę wątpliwości, bałam się to zrobić. Już jakoś od pół roku biłam się z myślami typu: "Co ja właściwie wyprawiam wychodząc za niego?". I nikt z tego nie był zadowolony, ani moi rodzice, ani moja przyjaciółka. Każdy mi mówił, żebym się wycofała. No i w końcu podjęłam tą decyzję i cieszę się. Kocham go bardzo, nie wyobrażam sobie życia bez niego, chce aby było tak jak dawniej, żeby on zrozumiał i się zmienił. Chce go zmienić i tu chyba na siłę. Bo on chyba tego nie chce, może poszedł na terapię ale jakoś nie bardzo jestem przekonana czy on wie w ogóle po co się na niej znalazł. Ja mu daję szansę na zmianę a on jej chyba nie chce?! A ja wierzę w to, że człowiek jeśli chce i pracuje nad sobą może się zmienić. Jeśli był kiedyś fajnym facetem to czemu teraz nie może być taki?! Albo po prostu on taki zawsze był, tylko udawał innego żeby mnie zdobyć a jak już to zrobił wyszło z niego jego prawdziwe oblicze. Sama nie wiem co mam robić, kocham go tak bardzo, że nie mogę się uwolnić od niego. Głupie to wiem. Ale jestem uzależniona od toksycznego związku. Ja myślałam, że jak ten ślub przełożymy to będzie lepiej, że on się ogarnie, że coś zrozumie. Sądzę, że jak teraz nie będzie pracy nad związkiem to po ślubie na pewno jej nie będzie. Nie chce tu oczywiście pisać, że ja jestem bez winy, bo z mojego powodu też było dużo kłótni. Byłam o niego zazdrosna, zaborcza, czepiałam się o byle co, miałam pretensje. Ale się zmieniłam i już taka nie jestem, szkoda tylko, że on nie potrafi... Myślicie, że coś może z tego wyjść dobrego....? Może zmienić psychologa na lepszego, który dotrze do jego psychiki. A jest teraz źle, naprawdę źle. Jeśli nie będę widziała przemiany to będę musiała się uwolnić od tego toksycznego związku...
|