Przyczajenie
Zarejestrowany: 2009-01
Wiadomości: 12
|
Nienawiść do siebie.
Cześć dziewczyny!
Z góry przepraszam, jeśli ten post będzie bardzo długi, ale muszę komuś się wyżalić. W realu nie lubię się komuś wypłakiwać i narzekać, dlatego piszę to tutaj. Proszę, jeśli chcesz mnie obrażać, to daj sobie spokój.
Nie mam już czasem siły, codziennie wstaję i nie mam po co żyć. Nienawidzę siebie. Ludzie mówią, że całe życie jest przede mną, ale ja nie widzę dla siebie żadnej przyszłości. Ta nienawiść dotyczy głównie wyglądu. Pewnie niektórzy powiedzą, że liczy się wnętrze, inni że każda kobieta jest piękna, tylko trzeba o siebie zadbać. Inni widzą, że nienawidzę siebie. Gdyby ktoś mnie zapytał, co mi się w sobie podoba bez wahania odpowiedziałabym NIC. Za to mogę wymienić milion rzeczy które mi się nie podobają: cienkie, brzydkie włosy, wysokie czoło, okropny kształt twarzy, długa broda, ohydny nos, małe usta, brzydkie oczy, rzadkie brwi i rzęsy, szerokie bary jak u faceta, grube uda (mimo, że ogólnie jestem szczupła), jestem płaska jak deska, mam skoliozę, nienawidzę nawet swoich dłoni! I mogłabym tak wymieniać w nieskończoność.
I nie myślcie, że jestem tylko leniwą kluchą, która siedzi w domu i narzeka. Naprawdę staram się coś z tym zrobić. Przefarbowałam włosy, żeby miały taki kolor jaki mi się podoba, wyprostowałam zęby, codziennie się maluję, dbam ogólnie o włosy i siebie. Ale przecież nie zmienię sobie kształtu twarzy, nosa, nie sprawię, że wyrośnie mi więcej włosów na głowie.
Kiedy patrzę na inne dziewczyny to aż mi się płakać chce. Wszystkie są takie śliczne, mają ładne, dziewczęce buźki. A ja? Ja wyglądam jak jakaś karykatura, babochłop. Jestem ohydna. Nigdy nie miałam faceta. Nie wyobrażam sobie, że mógłby mnie jakiś dotykać, pewnie by się brzydził. I wcale się nie dziwię, bo gdybym była inną osobą, to też brzydziłabym się dotknąć czegoś takiego jak ja. Czasem kiedy idę ulicą, to modlę się, żeby mnie coś zabiło.
Oczywiście nie chodzi tylko o wygląd, ale też o charakter. Nie znoszę siebie. Tego jak się zachowuję, tego jak mówię, chodzę. Mam przyjaciółki, najlepsze na świecie, kocham je, ale czasem zastanawiam, po co one się ze mną w ogóle zadają. Jestem nudną, mało inteligentną dziewuchą. Na ich miejscu urwałabym kontakt z czymś takim jak ja.
Przepraszam, jeśli wyszłam na jakąś idiotkę, naprawdę nie wiem co robić. Wylewam swoje żale obcym ludziom, bo tak jest łatwiej. Myślicie, że powinnam coś z tym zrobić? Że da się coś z tym zrobić?
|